Przed kilkoma dniami w Jedlińsku pod Radomiem doszło do tragicznego wypadku z udziałem karetki pogotowia. Rozpędzony ambulans wjechał na skrzyżowanie i uderzył w auto osobowe, które skręcało w lewo.
Karetka po wypadku dachowała i zatrzymała się w rowie. Na miejscu zginął 34-letni Piotr Miernecki, ratownik medyczny z Kielc. - Wielki człowiek, szkoleniowiec, mega instruktor i świetny kumpel. Pracowaliśmy razem od lat. Zawsze chciał być najlepszy - mówił o zmarłym Rafał Maziejuk, szef kieleckiej Grupy Ratownictwa Polskiego Czerwonego Krzyża.
Pasażerowie osobówki nie odnieśli obrażeń. Ranny został kierowca karetki, który trafił do szpitala. Nie było możliwości, by od razu po zderzeniu został przesłuchany. Stało się to po kilku dniach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca ambulansu przedstawił swoją wersję zdarzeń, teraz będzie ona weryfikowana. Kluczowe będzie ustalenie, czy karetka, wjeżdżając na skrzyżowanie, miała status pojazdu uprzywilejowanego - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Robert Bińczak, prokurator rejonowy Prokuratury Radom Wschód.
Czytaj więcej: "Nie nastąpiła zmiana". Breivik chce opuścić areszt
W sprawie na razie nikt nie usłyszał zarzutów. Śledczy będą weryfikować zeznania z filmem, który udostępnił "Miejski Reporter". Na nagraniu widać karetkę jadącą z dużą prędkością, która sygnały świetlne włącza chwilę przed zderzeniem.
Jeżeli kierowca peugeota wykonał dozwolony zjazd ze skrzyżowania na zielonym świetle, a karetka nie miała statusu pojazdu uprzywilejowanego, to w świetle obowiązujących przepisów sprawcą wypadku był kierowca ambulansu. Dlatego tak istotne jest stwierdzenie, czy sygnalizacja świetlna i dźwiękowa była włączona i w którym momencie - dodaje w rozmowie z "Wyborczą" Bińczak.
Czytaj więcej: "Pani w BMW". Wszystko na oczach policji