W poniedziałek 9 września media obiegła informacja o śmierci byłego senatora Platformy Obywatelskiej Roberta Smoktunowicza. Po pogrzebie mężczyzny zaczęły pojawiać się nowe informacje, że tuż przed pochówkiem miała zostać zlecona, a następnie przeprowadzona sekcja zwłok.
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie chciał zdradzić, kto zlecił jej wykonanie. Nowe światło na sprawę rzuciła dopiero relacja partnerki mecenasa Marzeny Gajewskiej.
10 września 2024 r. na moją ustną prośbę do prokurator dyżurującej została przysłana do domu policyjna grupa dochodzeniowa, która na moją prośbę zabezpieczyła wszelkie dowody mogące pomóc w śledztwie. Została również sporządzona dokumentacja zdjęciowa miejsca. Następnego dnia w prokuraturze na moją prośbę przyjęto moje bardzo obszerne wielogodzinne wyjaśnienia okoliczności śmierci senatora Smoktunowicza— napisała w liście do "Faktu" Marzena Gajewska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Aż 6200 zł co miesiąc. Wystarczy spełnić jeden warunek
Tym zajmował się Smoktunowicz w dniu śmierci
Jednocześnie kobieta zdradziła, że wniosek o przeprowadzenie sekcji zwłok wyszedł z jej inicjatywy. Sam mecenas tuż przed śmiercią miał leczyć się u znakomitego warszawskiego pulmonologa. W dniu śmierci czekał zaś na receptę od swojego lekarza.
Sekcja zwłok odbyła się na mój wniosek, gdyż podczas odbierania w Urzędzie Dzielnicy Warszawa-Bielany aktu zgonu urzędnik uświadomił mi, iż karta zgonu została wypełniona przez ratowników medycznych. Lekarz nie był obecny w zespole karetki, która przybyła na moje wezwanie. Chcąc uniknąć spekulacji medialnych i rozwiać jakiekolwiek wątpliwości co do przyczyny śmierci Roberta Smoktunowicza, zwróciłam się do Prokuratury Warszawa-Żoliborz z prośbą o autopsję. Miała ona również dostarczyć wiedzę o stanie zdrowia mojego zmarłego partnera rodzinie, która od dłuższego czasu nie utrzymywała z nim kontaktu - przekazała "Faktowi" kobieta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.