Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
Rosja regularnie grozi Zachodowi bronią atomową. Tego rodzaju groźby zawsze są stosowane, gdy na przykład NATO zwiększa pomoc dla Ukrainy. Również pomysły wysłania na wojnę żołnierzy zachodnich państw, a także zezwolenie Kijowowi na uderzanie na terytorium zachodnią bronią, wywołują na Kremlu podobną reakcję.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna nuklearna w Polsce? Rosjanie znów grożą
W rosyjskiej telewizji znów pojawiły się podobne groźby, tym razem pod adresem Polski. Konstanty Siwkow, bliski przyjaciel Władimira Putina i "ekspert" występujący w programie propagandowym stwierdził, iż Polska jest najbardziej prawdopodobnym "kandydatem, by stać się małym teatrem wojny nuklearnej".
Jest tam chociaż 20 dużych miast? Nie sądzę. Jeśli przeznaczymy po dwa pociski nuklearne na każde miasto, co daje 30-40 rakiet, to jest to właściwie jedna salwa dywizji Iskanderów. W 10-15 minut zarówno Polska, jak i Polacy znikną. Język polski też zniknie - zapowiedział Siwkow.
Zobacz również: Rosyjska ofensywa. Żołnierz Putina przed kamerą. "Rzeź"
Ukraina może atakować cele w Rosji
Propagandysta "przestrzegł" też narody Europy, by "zastanowiły się nad tym, co robią". Chodzi o pozwolenie Ukrainie na rażenie celów na terytorium Rosji za pomocą pocisków i rakiet dostarczanych z Zachodu. W ostatnim czasie wiele krajów zmieniło swoje podejście w tej kwestii. Prezydent USA Joe Biden zgodził się, by Ukraina mogła używać amerykańskiej broni przeciwko siłom rosyjskim ostrzeliwującym lub przygotowującym się do ataku na obwód charkowski. Nadal jednak obowiązuje zakaz stosowania ATACMS i innych rakiet dalekiego w głębi Rosji.