Kremlowscy propagandziści starają się dostosować swój język do problemów armii rosyjskiej na terenach Ukrainy. Działania ukraińskiego wojska w czasie kontrofensywy i kolejne odbijane miejscowości sprawiają, że rosyjskie tuby propagandowe muszą jakoś wyjaśnić to Rosjanom.
Dowodem na to jest odbiegająca od rzeczywistości wypowiedź Władimira Sołowjowa. Pracownik Rossija 1 stwierdził, że zadania rosyjskich wojskowych podczas wojny z Ukrainą nie są wcale konkretnie ustalone i nie mają one dokładnych celów.
Zwróćmy uwagę na pełen niuans. Władimir Putin mówił, że wybrzeże Morza Czarnego to ziemie rosyjskie. Mówił też o Charkowie. Nie mówił np., że konkretnym celem mobilizacji jest zdobycie Kijowa. Prezydent stwierdził, że jest mobilizacja i przekazał informację o zadaniach do wykonania — pokrętnie stwierdził Sołowjow.
Rosyjska propaganda zaczyna się gubić!
Propagandysta wyraźnie próbuje przekonać słuchaczy, że nikt nigdy nie sprecyzował celów wojskowych związanych z najazdem wojsk rosyjskich na ziemie ukraińskie.
Przypomnijmy, że na początku wojny rosyjska propaganda twierdziła, że celem "operacji specjalnej" jest "denazyfikacja" Ukrainy. Propagandyści wprost mówili o przejęciu kontroli nad ukraińskimi terenami i zdobyciu Kijowa.
W miarę upływu czasu i kolejnych porażek na froncie, informacje przekazywane Rosjanom ograniczyły się do informowania o działaniach wojska we wschodniej Ukrainie.
Coraz częściej propagandyści muszą tłumaczyć się jednak z braku organizacji w armii i kolejnych klęsk. Z każdym dniem to "zadanie" robi się jednak trudniejsze.