Proces przed katowickimi sądami był długi i skomplikowany. Miał charakter poszlakowy. Ciała kobiety bowiem nigdy nie odnaleziono.
Nie było bezpośrednich dowodów faktu głównego, czyli zabójstwa, ale nie ma także zwłok ofiary. Była to istotna trudność związana z rozpoznaniem tej sprawy, ale te trudności zostały skutecznie przezwyciężone przez sąd. W postępowaniu odwoławczym dokonano także prawidłowej kontroli wszystkich podnoszonych w sprawie zarzutów – stwierdził w uzasadnieniu orzeczenia oddalającego kasacje sędzia Sądu Najwyższego Antoni Bojańczyk.
Czytaj także: Tom Cruise oskarżony przed polskim sądem. To pokłosie afery wokół mostu w Pilchowicach na Dolnym Śląsku
Zamordował żonę i skutecznie ukrył zwłoki. Sąd I instancji skazał go na 15 lat więzienia
Wyrok I instancji zapadł przed Sądem Okręgowym w Katowicach we wrześniu 2018 r. Marek G. został skazany na 15 lat więzienia. W sierpniu 2019 roku sąd apelacyjny zaostrzył karę do 25 lat pozbawienia wolności.
Zwrócono uwagę na to, że zbrodnia została zaplanowana, a zwłoki zostały skutecznie usunięte. – Tylko kara eliminacyjna jest w tym przypadku sprawiedliwa – orzeczono.
Do zbrodni doszło 7 lipca 2012 roku w Czeladzi. Dwa dni później Marek G. zgłosił zaginięcie żony. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie w grudniu 2012 r., zaś we wrześniu 2015 r. zatrzymano męża poszukiwanej.
Włożył jej ciało do walizki, a telefon wysłał za granicę. Znaleziono liczne poszlaki
Według aktu oskarżenia Marek G. zabił Annę, a następnie włożył jej ciało do walizki. Miał wywieźć ją i zakopać używając najprawdopodobniej do tego kupionej wcześniej zaprawy murarskiej, rękawic oraz sznura.
Po zabójstwie oskarżony wysłał paczkę z włączonym telefonem żony, aby zmylić policjantów, że kobieta wyjechała za granicę. Na telefonie nie było śladów linii papilarnych. Na wewnętrznej stronie koperty znaleziono jednak odcisk palca Marka G.
Według prokuratorów, żona miała stać oskarżonemu na drodze do zbudowania nowego związku. G. miał zdawać sobie sprawę, że w przypadku rozwodu sąd orzekłby jego winę. Nie chciał dopuścić do ograniczenia kontaktów ze swoim dzieckiem.
Jeszcze przez zniknięciem żony, G. zapoznał się dokładnie z procedurami dotyczącymi zaginionych. Później próbował przekonać policję, że żona po kłótni wyszła z domu porzucając rodzinę. Nie zakładał, że w sprawie zostanie wszczęte śledztwo.
Nikt z sąsiadów nie słyszał awantury. "Ofiara zawsze zachowywała się przewidywalnie"
Katowicki sąd uznał, że nie do przyjęcia jest wytłumaczenie, że Anna wyszła z domu opuszczając ukochane dziecko oraz zostawiając telefon. SN zwrócił także uwagę na to, że żaden z sąsiadów nie słyszał rzekomej awantury, która miała rozegrać się w domu G. Świadkowie nie widzieli także kobiety opuszczającej mieszkanie.
Ofiara nigdy w kontaktach z rodziną nie zachowywała się w sposób nieprzewidywalny, zawsze uprzedzała o planach. Niewytłumaczalną rzeczą jest, że 7 lipca 2012 r. ślad się ucina – stwierdził sędzia Bojańczyk.
Jeden ze świadków miał widzieć skazanego na początku lipca na granicy Sosnowca i Jaworzna "w okolicy terenów pokopalnianych, dosyć pustych – hałdy, zbiorniki wodne". Katowicki sąd zacytował także wiadomość napisaną przez G. do znajomej w sierpniu 2012 r. niedługo po zniknięciu żony.
W życiu warto ryzykować. Ryzykujesz często, ruszając w drogę na szczyt, ale kiedy już osiągniesz swój cel, strach i ryzyko, które podejmowałeś wydaje się zupełnie nieistotne, a widoki, uczucie satysfakcji i spełnienia rekompensuję wszystkie trudy. Więc nie będę się bał, chcę ryzykować, nawet jeśli skończy się to dla mnie boleśnie, to i tak warto. (…) Jeżeli chodzi o totalne rewolucje życiowe, czy zastanawiałaś się kiedyś, jak daleko jesteś w stanie się posunąć, ile jesteś gotowa zmienić w swoim życiu dla szczęśliwego związku, dla uczucia – pisał skazany.
Obejrzyj także: Strzegom. Pościg za bmw. Zatrzymanie 26-latka
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.