W środę Sąd Apelacyjny w Tuluzie, we Francji, uznał transseksualną kobietę za matkę. Doszło do tego przed oficjalną zmianą płci w urzędzie stanu cywilnego. Transseksualna Claire uzyskała dzięki temu prawo do występowania jako matka w akcie urodzenia swojej 8-letniej córki.
Zanim Claire została kobietą, funkcjonowała jako Bernard. Wraz z żoną miał dwójkę dzieci. Nie przeszedł jednak operacji zmiany płci, zmienił ją jedynie w rejestrze stanu cywilnego, a dziecko zostało poczęte dzięki męskiemu układowi rozrodczemu. Kobieca była jedynie tożsamość.
Jak podawał akt urodzenia dziewczynki, miała jedynie matkę, która ją urodziła. Ojciec Bernard, czyli obecnie "matka" Claire, nie była uznawana przez urzędników za żadnego z rodziców. Obecnie w dokumentach Claire widnieje jako matka, a nie ojciec swojej córki.
Na sprawę z Francji ostro zainterweniował polski ksiądz. Sytuację skomentował na antenie Radia Maryja. Paweł Bortkiewicz stwierdził:
To totalne zburzenie granic zdrowego rozsądku, racjonalności i rozumu. To przejaw totalitarnej dyktatury, która jest cechą charakterystyczną doby postmodernizmu, w której żyjemy. Trzeba przypomnieć jednym zdaniem, że kultura ponowoczesna, w której żyjemy, jest kulturą, w której nie obowiązują rozróżnienia: normy i patologii, prawdy i kłamstwa, dobra i zła.
W toruńskiej rozgłośni Tadeusza Rydzyka, ksiądz stwierdził też, że wyrok francuskiego sądu "to nonsens": - Ten wyrok to nonsens, który chwieje nie tylko podstawami rozsądku, ale także kultury prawnej, społecznej i politycznej. Takie orzeczenia mają swoje konsekwencje - twierdzi ksiądz. I uderzył też w feministki:
To coś, na co powinny zareagować feministki rzekomo broniące godności kobiet, bo jest to uwłaczające i ubliżające godności kobiety-matki.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.