To była noc z piątku na sobotę. Noc, która dla Przystani Ocalenie stała się koszmarem. Pożar wybuchł ok. godz. 4:00.
Dziękujemy Bogu, że ktoś, kto tędy przejeżdżał, postawił sąsiadów na nogi. Straż pożarna zdołała ugasić ogień, ale spłonęło 600 balotów siana i słomy dla podopiecznych ocalenia. Cała pasza, która mogła wyżywić 500 zwierząt, poszła z dymem — mówi Dominik Nawa z Przystani Ocalenie w Ćwiklicach (woj. śląskie).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jego zdaniem to nie mógł być samozapłon, bo zarówno dzień wcześniej, jak i w samą noc, padał deszcz.
Niestety podejrzewamy podpalenie ... Ty ludzka kanalio, inaczej tego nie potrafimy nazwać, która naraziłaś nasze zwierzęta na taką tragedię - mam nadzieję, że karma do ciebie wróci i odpowiesz, za to co zrobiłeś naszym zwierzętom i nam - piszą pracownicy Przystani Ocalenie w mediach społecznościowych.
W tym całym nieszczęściu jest jedno szczęście - żadne ze zwierząt nie zmarło czy też nie zostało ranne.
Czytaj także: Był zazdrosny o żonę. Spalił sąsiadowi gołębie
Zwierzęta były przerażone, a będą głodne
W Przystani Ocalenie mieszka około 500 zwierząt, takich jak konie, krowy, kozy, osiołki, koty, psy, lisy czy nawet wielbłądy. Pożar je przeraził.
Psy śpią przytulone do kotów, koziołki obok świni, konie podchodzą do obcych i pozwalają się głaskać. Jakby wolały nie pamiętać, co często znaczy słowo "człowiek" - czytamy na stronie Przystani Ocalenie.
Zwierzęta nie wiedziały, co się dzieje. Nie będą też wiedziały, dlaczego nagle zabrakło dla nich jedzenia. Dlatego też w Internecie ruszyła zbiórka na słomę i siano dla zwierzaków. Przedstawiciele Przystani zaznaczają, że część środków chcą też przeznaczyć na ogrodzenie ich terenu i zamontowanie kamer monitoringu. Żeby koszmar nocy z piątku na sobotę już się nie powtórzył.