Spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z mieszkańcami Sochaczewa odbiło się szerokim echem. Na wjeździe do miasta polityk został "przywitany" przez grupę osób sprzeciwiających się jego wizycie. Protestujący wyrażali niechęć wobec prezesa PiS-u, wykrzykując rozmaite hasła. Zupełnie inne emocje towarzyszyły zgromadzonym w sali hotelu, którzy powitali Jarosława Kaczyńskiego gromkimi brawami.
Dzień po spotkaniu w Sochaczewie okazało się, że powitanie nie było spontaniczną reakcją widowni. W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie, na którym jeden z organizatorów z Prawa i Sprawiedliwości instruuję zgromadzonych gości. Mężczyzna wytłumaczył im, kiedy należy krzyczeć "Jarosław", a kiedy "zwyciężymy". Wytłumaczył, że wszyscy mają się uciszyć dopiero w momencie, kiedy lider PiS-u podziękuje im.
Musimy tutaj zrobić czad, żeby prezes nas zapamiętał. Sochaczew to nie jest byle miasto - mówił instruujący widownię mężczyzna przed przyjazdem prezesa.
Sytuacja przypominała sceny z filmów Stanisława Barei. Absurdalne nagranie opublikowane zostało przez Roberta Biedronia na Twitterze. Lewicowy polityk nie ukrywał, że zarejestrowane zdarzenie bardzo go rozbawiło. Jego zdanie podzieliło również wielu internautów.
Publiczne wystąpienia liderów PiS-u ogląda się jak filmy Barei. Nie wiesz, czy się śmiać, czy płakać, bo tak jest - napisał jeden z komentujących.
Na serio, oni wrócili do czasów zjazdu PZPR - stwierdził inny internauta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.