Według rosyjskiej propagandy "Babcia Ania" rzuciła na ziemię jedzenie, kiedy dowiedziała się, że ma do czynienia z ukraińskimi żołnierzami. W rzeczywistości na nagraniu widać, że kobieta początkowo przyjęła siatkę z konserwami, ale potem zwróciła ją darczyńcom, kiedy zobaczyła, że depczą jej flagę ZSRR. – Moi rodzice umarli za ZSRR, a ty depczesz tę flagę – powiedziała z wyrzutem staruszka.
5 maja w Mariupolu odsłonięto pomnik "bohaterki". W oczach rosyjskich propagandystów "Babcia Ania" stała się "symbolem oporu przeciwko ukraińskiemu faszyzmowi". Wygląda jednak na to, że starsza kobieta czuje się wykorzystana przez Rosjan.
To straszne, że Rosja przyszła do nas z wojną. Bardzo okropne – mówi na filmie opublikowanym w czwartek przez stronę ukraińską.
Rosjanie postawili jej pomnik w Mariupolu. "Zostałam zdrajczynią"
Centrum Komunikacji Strategicznej ukraińskiego rządu zidentyfikowało kobietę jako Annę Iwanową. Urzędnicy dotarli do "Babci Ani" oraz jej męża, przebywających w szpitalu w Charkowie.
Chciałam pogratulować Rosjanom dotarcia do nas, prosić ich o powstrzymanie się od dalszych zniszczeń i zaapelować o pokojowe rozwiązanie konfliktu. Teraz w oczach wielu zostałam zdrajczynią – opisała kobieta na filmie opublikowanym na Twitterze.
Starszą kobietę pokazały rosyjskie media. "Wolałabym, żeby skończyła się wojna"
"Babcia Ania" dodała, że nie jest wcale zadowolona ze swojej wojennej "sławy". Przyznała, że bardziej zależy jej na zakończeniu konfliktu.
Wolałabym, żeby nie było celebrytów i nie było wojny – podkreśliła na filmie.
Obejrzyj także: Rakiety nad Kijowem. "Pozdrowienia" z Moskwy Putina?
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.