Rosjanie nie chcą iść do wojska, bo wiedzą, że na ukraińskim froncie ciężko jest przeżyć. Dlatego październikowa mobilizacja nie poszła zbyt dobrze, a kolejna zostanie ogłoszona dopiero w marcu, gdy Władimir Putin wygra już wybory prezydenckie. Jak zatem zapełnić brakujące miejsca w wojsku? Władze mają plan.
Czytaj także: Szokująca decyzja Rosji. Tak wykorzystują poborowych
Powoływano już do armii kryminalistów, sięgano po osoby z terenów okupowanych oraz imigrantów i przymierzano się do kolejnych pomysłów na przymusową służbę w wojsku. Teraz padło na dłużników, których w kraju nie brakuje. Teraz będą mieć przed sobą wybór: albo spłacą pożyczki, albo czeka ich powołanie do wojska. I wojna w Ukrainie.
Na Rosjan padł blady strach, ale ucieczki przed armią już nie będzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy program rekrutacji już jest gotowy i lada chwila dłużnicy staną się "pracownikami kontraktowymi" wojska. Stąd jest już tylko krok do przyspieszonego szkolenia i wyjazdu na front. A tam słabo wyszkoleni żołnierze są po prostu mięsem armatnim. Śle się ich do boju bez wsparcia, by męczyli wojsko Ukraińskie i ginęli całkiem bez sensu.
Media niezależne w Rosji informują, że wszystkie dane dotyczące osób zadłużonych zostały przekazane do Ministerstwa Obrony Narodowej. Dłużnicy trafią karnie do armii i będą musieli odpracować zaległości wobec państwa na polu walki. Statystyczny rosyjski dłużnik ma około 40 lat, wykształcenie średnie albo wyższe. I pracuje.
Ma też rodzinę i musi ją jakoś utrzymać. Teraz nie będzie żadnego wyboru. Kto się sprzeciwi, może trafić za kratki i będzie miał problem ze spłatą wierzytelności.
Długi Rosjan są ogromne, a MON oferuje zamrożenie kredytów czy preferencyjne kredyty hipoteczne. Ale to dla tych, którzy przeżyją i wrócą z frontu. O co będzie bardzo trudno. W trzecim kwartale rosyjskie banki sprzedały firmom windykacyjnym przeterminowane długi na rekordową kwotę 75 miliardów rubli (około 800 milionów dolarów).
Ludzie boją się iść do wojska, bo nie chcą ginąć. A przecież "mobiki" trafiają na pierwszą linię frontu, gdzie dowódcy rzucają żołnierzy bez odpowiedniego przeszkolenia oraz sprzętu. Podobny manewr Rosjanie zastosowali w Bachmucie, który po miesiącach krwawych walk zdobyli w maju. By zaraz potem stracić miasto.
Teraz tą taktyką, wyjętą żywcem z II wojny światowej, Rosja chce pokonać Ukrainę.