Do dramatu doszło w środę 22 kwietnia w Tczewskich Łąkach na Pomorzu. Spłonął warsztat i część mieszkalna znajdująca się na poddaszu budynku. Jak przypomina portal "Super Express", z płomieniem walczyło aż 10 zastępów straży pożarnej. W budynku zostały uwięzione 34-letnia Małgorzata i jej 6-letnia córka Amelia.
Wiadomo, że mężczyzna starał się uratować żonę i córkę. Sąsiedzi relacjonują, że błagał, żeby wyskoczyły z okna, ale wtedy kula ognia odcięła im drogę ucieczki. Na ratunek było już za późno. Strażacy mieli problem z dotarciem do ciał matki i córki, bo budynek groził zawaleniem.
Na rzecz pana Radka, który z poparzeniami trafił do szpitala, zorganizowano specjalną zbiórkę na portalu Pomagam.pl. "Pomóżmy Radkowi odbudować jego życie, bo stracił wszystko. Jego dom i warsztat całkowicie spłonęły. Zginęło wszystko, co kochał, a przede wszystkim jego rodzina. Nie ma do czego wracać. Nic mu nie pozostało poza nami" - piszą autorzy zbiórki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Radek to świetny facet. Zawsze radosny i uśmiechnięty i bardzo przyjacielski. Taka też była jego żona Małgosia i 6-letnia córeczka Amelka. Teraz my, rodzina, przyjaciele i ludzie dobrej woli jesteśmy mu bardziej potrzebni niż kiedykolwiek. Wiem, że Radek ma wielu kolegów, wiele koleżanek i przyjaciół dlatego zakładamy tę zbiórkę, aby mu pomóc — apelują założyciele zbiórki.
Wesprzeć zbiórkę pana Radka można tutaj.
Trwa ustalanie przyczyn dramatycznego pożaru w Tczewskich Łąkach
Śledczy starają się ustalić przyczyny tragedii, w której życie straciły pani Małgorzata i 6-letnia Amelka. Na miejscu pracowali policjanci z Tczewa, śledczy z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, policjanci z Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Gdańsku, a także biegły z zakresu pożarnictwa. Wszystko odbywało się pod nadzorem prokuratury.
Jak wskazuje portal "Super Express", jedną z możliwych przyczyn pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej.