Ślub to dla wielu jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu. Nic więc dziwnego, że państwo młodzi chcą, by był wyjątkowy. Joanna i Mikołaj mieli wszystko dopięte na ostatni guzik. Na weselu bawili się doskonale, jednak potem nastąpił wielki dramat.
Podczas wydarzenia, które odbyło się na Mazowszu, doszło do kradzieży - złodzieje za cel obrali koperty z pieniędzmi, jakie młoda para dostała od swoich gości.
Bawiliśmy się wszyscy fajnie od godz. 17. Był didżej, goście składali nam życzenia i dawali prezenty. Potem zaniosłem to wszystko do naszego domku, w którym nocowaliśmy. Około godz. 2. w nocy poszedłem po pieniądze dla didżeja i saksofonisty. Wtedy jeszcze pudełko z kopertami było na miejscu - tłumaczył reporterowi "Faktu" pan Mikołaj.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pani Joanna szacuje z kolei, że zniknęło 50-60 kopert, gdzie znajdowało się nawet 60 tys. złotych. Sprawą zajmuje się także policja, która jednak... niewiele robi. Tak wynika ze słów zrozpaczonych państwa młodych.
Jak podaje "Fakt", policja nie zdołała ustalić tożsamości sprawców. Młodzi narzeczeni, którzy początkowo wierzyli, że sprawiedliwość zwycięży, teraz czują się bezradni. Zarzucają policji szereg nieprawidłowości w prowadzeniu śledztwa.
Nie zostali przesłuchani goście weselni, którzy widzieli kręcące się po okolicy BMW oraz ci, którzy opuszczali teren wesela w czasie, kiedy mogła odbyć się kradzież. Nie przesłuchano też członków obsługi, którzy mogli coś widzieć. Według naszej wiedzy został przesłuchany tylko jeden świadek. Na weselu znajdowało się 90 gości oraz 12 osób z obsługi. Czynności przeprowadzono tylko z osobami spoza wesela, wskazanymi wcześniej przez nas. Znaleziono BMW zupełnie niepasujące do opisów - żali się Mikołaj.
Stracili 60 tys. złotych na weselu. Co zrobiła policja?
Jak czytamy, policja w ogóle nie podjęła dalszych poszukiwań samochodu. Nie wysłano też dowodów do laboratorium. Nadal nie zostały, zabezpieczone okoliczne monitoringi.
Państwo młodzi praktycznie stracili nadzieję, że uda im się odzyskać pieniądze. Mimo to złożyli oficjalną skargę do Prokuratury Rejonowej w Węgrowie, Komendy Głównej Policji w Warszawie, Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu, Komendy Powiatowej Policji w Węgrowie, oraz Komisariatu Policji w Łochowie na opieszałość śledczych.
Sprawa nie została zamknięta. Policjanci cały czas prowadzą czynności w tej sprawie. Zebrane zostały ślady i przesłuchiwani są świadkowie. Sprawa się przeciąga, ponieważ funkcjonariusze muszą przesłuchać wszystkich świadków - twierdzi z kolei sierż. szt. Rafał Bałdyga, z komendy w Węgrowie.