Świąteczny poniedziałek (1 kwietnia) był tragicznym dniem na Podhalu. Silny wiatr doprowadził do śmierci pięciu osób, w tym dwójki dzieci. Feralnego dnia wiatr wyrywał drzewa wraz z korzeniami i łamał je jak zapałki.
Jak informuje Tatrzański Park Narodowy, strażacy, którzy w poniedziałek usuwali powalone drzewa (rejon od Wiktorówek do Brzezin), w pewnym momencie musieli przerwać pracę, bo zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Okazuje się jednak, że nie wszystkich to zniechęciło.
Niektórzy turyści, mimo śmiertelnego zagrożenia, wybrali się na spacer w góry. Poruszeni tą lekkomyślnością są strażacy z OSP Małe Ciche, którzy pomagali walczyć ze skutkami huraganu na terenie powiatu tatrzańskiego. I obserwowali brawurę turystów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ochotnicza Straż Pożarna Małe Ciche w Wielkanocny Poniedziałek usuwała powalone drzewa w rejonie od Wiktorówek do Brzezin. Działania strażaków zostały w pewnym momencie zawieszone ze względu na zbyt wielkie dla nich niebezpieczeństwo - niestety zwracają oni uwagę na całkowite ignorowanie niebezpieczeństwa i ich komunikatów przez niektórych turystów wyruszających wtedy na spacer w góry... - czytamy w komunikacie TPN.
Strażacy z Małego Cichego, podsumowując poniedziałkową akcję, informują o "skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniu turystów". Okazuje się, że niektórzy - mimo potężnego wiatru - mieli spacerować... ze słuchawkami w uszach. I nic nie robili sobie z ostrzeżeń ratowników.
W trakcie, gdy w pocie czoła usuwaliśmy powalone drzewa na Brzezinach, upominaliśmy skrajnie nieodpowiedzialne zachowania turystów, którzy nic sobie nie robili z tego, że zaraz na nich może spaść drzewo i narażając własne życie, spacerowali i to poniektórzy w słuchawkach w stronę szlaku na Murowaniec - grzmią strażacy.
Pięć ofiar śmiertelnych na Podhalu
Do pierwszego dramatycznego wypadku doszło w świąteczny poniedziałek po godz. 11. Powalone przez wiatr drzewo upadło na samochód w dzielnicy Stachonie w Zakopanem. Kierująca pojazdem 23-latka zginęła na miejscu.
Zaledwie parę godzin później nadeszły kolejne tragiczne wieści. Tym razem drzewo przewróciło się na kilkuosobową rodzinę wychodzącą z jednego z zakopiańskich kościołów. Wypadku nie przeżył dziewięcioletni chłopiec.
Po godz. 14.30 tragiczny bilans wichur powiększył się o kolejne trzy ofiary, przygniecione przez konar drzewa w parku w Rabce-Zdroju. Zginęły dwie kobiety i siedmioletnie dziecko.
W związku z dramatycznymi wydarzeniami pojawiło się pytanie, czy tego nieszczęścia można było uniknąć. Pewne wątpliwości wzbudza fakt, że mieszkańcy Małopolski otrzymali SMS-y przestrzegające przed niebezpiecznym wiatrem dopiero kilka godzin po tragedii.