''Nie zdążyłam nawet jej pochować, a już doszło do kolejnej tragedii'' — mówi zrozpaczona matka 10-letniej Arianny. Dziewczynka zginęła, gdy w kierunku samochodu, w którym podróżowała razem z rodziną, ktoś wystrzelił ''grad kul''. Do tragedii doszło 14 maja. To wyjątkowy dzień, bo Amerykanie obchodzą wtedy Dzień Matki.
Pogrzeb Arianny odbył się 6 czerwca na Cmentarzu Narodowym w Waszyngtonie w hrabstwie Prince George's w stanie Maryland. Nieoczekiwanie pogrążeni w smutku żałobnicy stali się świadkami kolejnej tragedii.
Zaczęło się od tego, że 48-letni Wilson Chavis, właściciel domu pogrzebowego organizującego ceremonię, wdał się w kłótnię z dwoma pracownikami konkurencyjnego domu pogrzebowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zachowanie mężczyzn oburzyło żałobników, m.in. 30-letniego Ronalda Stevena Banksa, przyjaciela rodziny, któremu powierzono ważne zadanie: miał pomóc opuścić trumnę zamordowanej dziewczynki do ziemi. Mężczyzna próbował załagodzić sytuację. Niestety, zapłacił za to najwyższą cenę.
48-letni właściciel domu pogrzebowego miał oddać dwa strzały. Jeden z nich śmiertelnie ranił 30-latka. Postrzał otrzymała także dorosła kobieta, kuzynka zamordowanej 10-latki. Kobieta przeżyła, przewieziono ją do szpitala.
Porachunki domów pogrzebowych
Po kilku dniach na jaw wyszły nowe informacje na temat strzelaniny podczas pogrzebu. Okazuje się, że 48-letni Chavis od dawna był skonfliktowany z pracownikami konkurencyjnego domu pogrzebowego. "To ciało należy do mnie!" — miał krzyknąć podczas uroczystości. Opluł też jednego z żałobników.
Jestem w szoku, że stało się to w miejscu pochówku mojej córki. Nawet nie zdążyłem jej położyć, nawet położyć do ziemi, a zdarzył się kolejny incydent — powiedziała matka Arianny w rozmowie z NBC Washington.
Według policji hrabstwa Prince George's, Chavis został oskarżony o morderstwo pierwszego i drugiego stopnia oraz usiłowanie zabójstwa.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.