Oba "kosmiczne śmiecie", jak nazywa się takie obiekty, mogą zderzyć się dzisiaj na orbicie, na wysokości około 600 mil od powierzchni Ziemi - podaje źródło, Daily Mail. Szansa na zderzenie wynosi około 20 proc.
Jeśli ich drogi przetną się, będzie to miało miejsce prawdopodobnie nad Antarktydą. W wyniku ewentualnego zderzenia do obecnych już 170 milionów odpadów, które człowiek pozostawił po sobie na ziemskiej orbicie, dołączą tysiące nowych odłamków.
Przeczytaj także: Przerażający efekt uboczny COVID-19. Pierwszy taki przypadek
Jak podaje Daily Mail, powołując się na stację, która obserwuje kosmiczne śmieci LeoLabs - zagrożenie dla ludzi na Ziemi nie istnieje. Zagrożeniem, jest wydostanie się setki kilogramów elementów, które w niekontrolowany sposób będą po zderzeniu okrążać Ziemię, być może w przyszłości przyczyniając się do kolejnych kolizji.
Oba obiekty kosmiczne ważną po ok. 3 tony. Po zderzeniu, jak przewidują naukowcy, fragmenty satelity i rakiety będą podróżowały po orbicie z prędkością nawet 28 tys. km na godzinę, czyli szybciej, niż niektóre asteroidy.
Przeczytaj także: Sportowy strój zamieniła na elegancką sukienkę. Iga Świątek u prezydenta
Jak informuje Daily Mail - Rosja jest krajem, który w ostatnim czasie pozostawił ogromną ilość odpadów na orbicie ziemskiej. Naukowcy z University of Colorado Boulder uważają, że kraje takie jak Rosja, a także wszystkie inne, które stać na eksplorowanie kosmosu, przed wystrzeleniem satelity czy jakiegokolwiek innego obiektu, powinny za to zapłacić. Być może to pozwoliłoby zmniejszyć ilość kosmicznych śmieci w przyszłości.