Szokującego odkrycia dokonano już przed godz. 9 rano. Funkcjonariusze lokalnej policji zjawili się na jednej z posesji w Woli Szczucińskiej tuż po tym, jak otrzymali dramatyczny telefon z informacją, że doszło tam do poważnego zdarzenia. Do służb miała zadzwonić sama matka dziewczynek. Prawda okazała się przerażająca.
W pogorzelisku odkryto ludzkie szczątki, a policja szybko uściśliła, że są to prawdopodobnie szczątki dwóch mieszkających na posesji dziewczynek w wieku trzech i pięciu lat.
– Wszystko wskazuje na to, że do ich śmierci przyczyniła się mieszkająca z nimi czterdziestoletnia matka – wyjaśniła asp. sztab. Ewelina Fiszbain, rzeczniczka prasowa Komendy Powiatowej Policji w Dąbrowie Tarnowskiej, cytowana przez lokalne media.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tragedia w Woli Szczucińskiej. Co wiadomo o rodzinie?
Po dokonaniu makabrycznego odkrycia do mediów zaczęły docierać sprzeczne informacje na temat tego, kto mieszkał na terenie posesji. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że rodzina miała wcześniej mieszkać za granicą, a do Polski wróciła jedynie 40-latka z córeczkami. Podczas gdy ona zajmowała się domem i dziećmi, jej mąż nadal pracował za granicą.
Mieszkańcy wsi są wstrząśnięci tym, co się stało. Co zastanawiające, do tej pory nikt nie dostrzegł, by w rodzinie działo się coś złego. Rodzina nie była objęta procedurą niebieskiej karty, nie korzystała z opieki gminnego ośrodka pomocy społecznej, nie odnotowano też żadnych interwencji policji.
Nie było żadnych sygnałów zewnętrznych od tej rodziny, znajomych, by potrzebowała ona wsparcia, pomocy. Wszyscy to ciężko przechodzimy. To dla nas cios. Taka tragedia. Nie wiemy, co mogło się wydarzyć – powiedział "Faktowi" Tomasz Bełzowski, burmistrz Szczucina.
Jak dodał, również panie pracujące w przedszkolu, do którego uczęszczały dziewczynki, "nie miały żadnych przesłanek, by sądzić, że coś złego dzieje się w tej rodzinie". Dlaczego doszło do tragedii? To wyjaśnią śledczy, którzy pracują już nad rozwikłaniem zagadki.
Z informacji przekazanych przez policję wynika, że decyzję w sprawie ewentualnego aresztowania matki dziewczynek podejmie prokurator po zakończeniu działań na miejscu tragedii. Kobieta została zatrzymana na 48 godzin, do tego czasu śledczy muszą zadecydować, czy postawią jej zarzuty.
Naprawdę to jest tragedia. Nikt nigdy o nich nic nie mówił złego, to była porządna rodzina. Mąż był za granicą, a ona zajmowała się dziećmi, do kościoła chodziła. Były morderstwa i to niejedne, ale to co się teraz stało, to się w głowie nie mieści - cytuje słowa wstrząśniętych mieszkańców radio RDN Małopolska.
Według informacji dziennikarzy RDN Małopolska "u matki mogły się ujawnić problemy psychiczne". Nie ma na razie oficjalnego potwierdzenia tych doniesień.