1 listopada, jak co roku w Kościele katolickim będziemy obchodzić Dzień Wszystkich Świętych. To właśnie wtedy odwiedzamy groby najbliższych osób, których już z nami nie ma. Często przemierzamy wiele kilometrów, by choć przez chwilę pobyć przy zmarłym. Zapalamy znicze, kupujemy wiązanki, modlimy się, spotykamy z członkami rodziny.
To właśnie przed tym szczególnym dla wielu osób dniem wybieramy się na groby i sprzątamy dokładnie mogiły. Porządkujemy teren wokół nich, zabieramy zalegające liście, myjemy nagrobki. Można powiedzieć, że jest to polska tradycja. Tym bardziej bulwersuje fakt, który zastał jeden z naszych dziennikarzy na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Jego oczom ukazał się stojący beczkowóz na grobie Pelagii i Wojciecha Komisarczyków (kwatera 40 I rząd 6 miejsce 5). Ostatni pochówek odbył się w 1938 roku i mogiła może ulec likwidacji dopiero w 2037 roku, czyli za trzynaście lat. To efekt końca użytkowania wieczystego, które jest na 99 lat.
Mimo że od ich śmierci minęło bardzo wiele lat, to pionowy nagrobek ciągle tam stoi. Najprawdopodobniej, nie ma już jednak nikogo z bliskiej rodziny, kto mógł zaalarmować o tym skandalu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z interwencją w tej sprawie odezwaliśmy się do zarządu Cmentarza Bródnowskiego. Jak przyznają zarządcy, wcześniej stojącego beczkowozu na mogile nikt nie zauważył. Odpowiadający przyznają, iż mają nadzieję, że taka sytuacja więcej na cmentarzu się nie powtórzy.
Czytaj więcej: Zapendowska skrytykowała nowe jury "Must Be the Music". Natalia Szroeder komentuje jej słowa
Kwaterowi, którzy mają w ajencji dany teren cmentarza, w zamian za opiekę nad grobami (nie są pracownikami cmentarza) sprzątając groby niefortunnie postawili na chwilę pojemnik z wodą - czytamy w odpowiedzi zarządu Cmentarza Bródnowskiego. - Uczuliliśmy wszystkich, aby takie sytuacje w przyszłości się nie powtórzyły - dodali.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.