Do niewyobrażalnego dramatu doszło 28 września w Lubowidzy. 39-letni Dawid M. zepchnął autem inny samochód, którym jechała 4-osobowa rodzina. Następnie oddał śmiertelne strzały do kierowcy Adama G. i próbował to samo zrobić w stosunku do byłej partnerki i jej dwójki dzieci.
Później mężczyzna uciekł z miejsca tragedii. Policja wpadła na jego trop w mieszkaniu przy ul. Wschodniej w Łodzi. Gdy antyterroryści próbowali zatrzymać mężczyznę, ten pozbawił się życia. Jak ustalili dziennikarze "Dziennika Łódzkiego", mieszkanie, gdzie doszło do zdarzenia jest otwarte i każdy może do niego wejść.
Jak wynika z materiału łódzkiego dziennika, widok jest przerażający. Na pierwszy rzut oka można zauważyć przestrzelony zamek. Dalej stoi skrzynka z narzędziami sugerująca przeprowadzany remont. W dużym pokoju jest wielka plama krwi i zakrwawiona szmata. W kilku miejscach krew jest już zaschnięta. Na ścianie wisi także obrazek z Jezusem.
Sąsiedzi w rozmowie z dziennikarzami przekonują, że nie wiedza, jak Dawid M. mógł dostać się do mieszkania. Nikt wcześniej go nie znał i nie widział, a lokum należy do kobiety, która z niego się wyprowadziła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak policja zareagowała na wieść o tym, że wspomniane mieszkanie jest otwarte?
To nieprawdopodobne - powtarzała kilka razy komisarz Aneta Sobieraj, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Łodzi w rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim". - To mieszkanie jest własnością prywatną i powinien zabezpieczyć je właściciel. Wiem, że policjanci mają kontakt z właścicielami mieszkania. Poproszę ich, by jeszcze raz się z nimi skontaktowali i poprosili o zabezpieczenie mieszkania.
Kom. Sobieraj dodała, że nawet jeśli zamek jest zniszczony, to właściciel powinien naprawić, a następnie wystąpić do policji o zwrot kosztów naprawy.
Czytaj więcej: Egzekucja pod Łodzią. Wyjawili, co krzyczał sprawca