Emerson, jak się później okazało, był wówczas pod wpływem grzybów halucynogennych. Będąc w kokpicie, jako pilot poza służbą (czyli nie pilotował tego dnia samolotu), próbował pociągnąć za dwa duże czerwone dźwignie, co mogłoby doprowadzić do wyłączenia obu silników na wysokości 30 000 stóp (ponad 9 km).
Szok na pokładzie. Pilot w amoku. "Najgorsze 30 sekund"
Emerson, w rozmowie z "Good Morning America", opisuje te chwile jako "największy błąd" i "najgorsze 30 sekund" swojego życia. Jego historię opisuje również dziennik "Daily Mail".
Grzyby halucynogenne zażył podczas wyjazdu z przyjaciółmi. Wchodząc na pokład był jeszcze pod ich wpływem. Przekonany, że wszystko wokół nie jest rzeczywiste, uznał że konieczne jest "przebudzenie" się.
- Myśląc, że to jest mój sposób na wydostanie się z tej nierealnej rzeczywistości, sięgnąłem za dźwignie - opowiada.
Powstrzymali go piloci-koledzy. Wtedy ocknął się z amoku. Emerson został przeniesiony do pasażerskiej części samolotu, gdzie jego zachowanie nadal było niepokojące. W pewnym momencie nawet próbował obsługiwać dźwignię drzwi. Ostatecznie sam poprosił, aby zakuć go w kajdanki do końca lotu. Sam w końcu zdał sobie sprawę zagrożenia, które stwarzał.
Długa lista zarzutów
Po tym zdarzeniu Emerson spędził 45 dni w więzieniu, postawiono mu 84 zarzuty państwowe i federalne, nadal czeka na wyrok. Dziś dziękuje załodze samolotu i pasażerom za profesjonalizm.
To, że nie nie doszło do katastrofy, można rozpatrywać w kategoriach cudu.
Razem z żoną Emerson założył organizację non-profit pod nazwą ""Clear Skies Ahead", która ma na celu podnoszenie świadomości na temat zdrowia psychicznego pilotów.