W piątek 29 marca na profilu "Grupa Granica" na Facebooku pojawił się wpis dotyczący interwencji pod granicą z Białorusią.
Wczoraj (czwartek 28 marca - przyp. red.) nasza pracowniczka, podczas spaceru w lesie w swoim wolnym czasie, natrafiła na zatrzymywaną osobę z Afganistanu. Mężczyzna był w bardzo złym stanie - czytamy.
Według relacji kobiety, zatrzymany mężczyzna "leżał twarzą do ziemi, jęczał z bólu". Mało tego "dłoń miał oblepioną zaschniętą krwią". Nad mężczyzną miało stać dwóch wojskowych, jeden uzbrojony oraz z pałką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytałam ich, czy wezwali pomoc medyczną. W odpowiedzi usłyszałam, że Straż Graniczna już jedzie, co było dość dziwne, bo na miejscu, razem z wojskiem był też patrol SG. Oraz - wyraźnie złośliwie - że mogę sobie wezwać pogotowie, a nawet zabrać mężczyznę do domu i się nim zajmować, jeśli tylko mam na to ochotę - dodała.
Kobieta relacjonuje, że wezwała na pomoc osoby z "Grupy Granica", które dyżurowały w okolicy. W międzyczasie na miejsce dotarł dodatkowy patrol Straży Granicznej.
Funkcjonariusze zaczęli szykować tylne siedzenia w aucie, by tam położyć mężczyznę, jednak nie dali rady go przenieść. Wezwali wojskowy ambulans - przekazała 'Grupa Granica' we wpisie umieszczonym na Facebooku.
W oczekiwaniu na ambulans pracowniczce stowarzyszenia udało się ustalić, że mężczyzna pochodzi z Afganistanu - miał przy sobie paszport. Z przekazanych informacji wynika również, że "z kraju uciekał w obawie przed talibami". Miał bać się o swoje życie. "Był w fatalnym stanie psychicznym, płakał, wzywał matkę" - wynika z relacji. Niedługo potem na miejsce przyjechał wojskowy ambulans oraz "Grupa Granica".
Chcieli udać się za wojskową karetką, aby dopilnować, że mężczyzna trafi do szpitala (...). Jednak, gdy tylko ruszyły, przejazd zatarasował im granatowy van. Sceny jak z filmu sensacyjnego. Przepuścili nas dopiero, jak niemal wepchnęli nas na drzewo - poinformowała 'Grupa Granica'.
Czytaj więcej: Niepokój na granicy polsko-białoruskiej. Oto plany rządu
Pracownicy "Grupy Granica" pojechali na placówkę w Dubiczach Cerkiewnych. Tam usłyszeli, że mężczyzna trafił do szpitala w Hajnówce.
Pojechaliśmy więc na miejsce - gdzie dowiedzieliśmy się, że nikt taki nie został przyjęty. Dowiedziałyśmy się także, że tego dnia przyjęto trzech mężczyzn do szpitala w Bielsku Podlaskim, ale SG zdążyła już ich odebrać - czytam we wpisie.
Szokujące zdjęcia spod granicy. Mamy komentarz Straży Granicznej
Post wywołał niemałe poruszenie wśród internautów. Po pojawieniu się wpisu w sieci skontaktowaliśmy się ze Strażą Graniczną. Zapytaliśmy m.in. o to co stało się z zatrzymanym mężczyzną, czy otrzymał pomoc, jeżeli tak, to jaką, czy był agresywny w stosunku do mundurowych. Na odpowiedź czekaliśmy trzy dni i musimy przyznać, że nie rozwiewa ona żadnych wątpliwości związanych ze sprawą.
Informuję, że w okresie 25-30 marca br. odnotowano w sumie ponad 900 prób nielegalnego przekroczenia granicy państwowej. W tym samym okresie 19 cudzoziemcom udzielono pomocy medycznej, łącznie z przewiezieniem tych osób do szpitali - przekazał dziennikarzom portalu o2.pl mjr SG Andrzej Juźwiak, p.o. Rzecznika Prasowego Komendanta Głównego Straży Granicznej.
Rozmówca o2.pl dodał, że "zgodnie z art. 1 ust. 2 pkt 9 ustawy z dnia 12 października 1990 r. o Straży Granicznej informacje z zakresu ochrony granicy państwowej, kontroli ruchu granicznego, zapobiegania i przeciwdziałania nielegalnej migracji udostępnianie mogą być wyłącznie sądom, prokuratorom, organom administracji publicznej i innym organom państwowym uprawnionym do ich otrzymania na podstawie odrębnych ustaw, w zakresie niezbędnym do realizacji ich zadań".
"Grupa Granica": mamy doniesienia o biciu
Skontaktowaliśmy się również z "Grupą Granica". Bartek Rumieńczyk poinformował nas, że wszystko, co wiedzą w tej sprawie, zostało przedstawione we wpisie opublikowanym na Facebooku.
Przekazał także, że "wiele osób spotykanych w lesie opowiada nam o push-backach oraz przemocy ze strony polskich i białoruskich służb". Push-back to siłowe odsyłanie migrantów do państwa, z którego przedostali się przez granicę, bez dania im możliwości ubiegania się o status uchodźcy i o azyl.
Wiemy też, że sytuacja po stronie białoruskiej jest wyjątkowo trudna. Mamy doniesienia o biciu, ale także okradaniu osób. Białorusini zabierają im jedzenie i na ich oczach oddają je psom. I właśnie w ich ręce polska Straż Graniczna wypycha osoby zatrzymane po polskiej stronie - dodał.
Czytaj również: Strażnicy zauważyli tajemniczy balon przy granicy z Białorusią
Natalia Jasińska i Bartłomiej Nowak są dziennikarzami o2