Teneryfę każdego roku odwiedzają miliony turystów. Wyspę chętnie wybierają również Polacy, poszukujący wypoczynku na rajskich plażach. Lokalne władze zachęcają turystów do przyjazdu, ale mieszkańcy wyspy mają dość masowej turystyki. Narzekają m.in. na wzrost cen w sklepach, problemy mieszkaniowe i tłok.
W ostatnim czasie przeciwnicy masowej turystyki stali się bardzo aktywni. Dają wyraz swojej frustracji organizując protesty, a sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Nawet mieszkańcy, którzy popierają protesty, nie kryją obaw.
Czytaj także: Już nie weźmie słoików. Znana emerytka leci do Chorwacji
Teneryfa protestuje. "Zabić turystę"
Jak informuje Onet, w ostatnich dniach na jednym z budynków mieszkalnych w obleganym przez turystów kurorcie pojawiło się duże, czerwone graffiti z napisem "KILL A TOURIST", czyli - "zabić turystę".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprawę nagłośniła angielska stacja radiowa Leading Britain's Conversation (LBC), informując, że za napis odpowiedzialna jest grupa "Islas de Resistencia", która stara się zniechęcić podróżnych do dalszych przyjazdów na ich wyspę. Okazuje się, że wysiłki przynoszą efekt.
Gdy media poinformowały o złowrogim napisie, Brytyjczycy, którzy chcieli odwiedzić Teneryfę, zaczęli masowo odwoływać swoje podróże. Podróżni obawiają się o swoje bezpieczeństwo. Sądzą, że rajskie wakacje mogą zmienić się w koszmar.
Miejscowe władze potępiają działania aktywistów, ale ci są zdeterminowani. Już w ubiegłym roku, gdy zorganizowano trwający 20 dni strajk głodowy przed kościołem w mieście La Laguna, pojawiły się groźby, że "ktoś może zginąć".
Czytaj także: Turyści mówią, co spotkało ich w Tatrach. "Uważajcie"