Pani Kazimiera Zaremba była mieszkanką Bełchatowa. Miała 79 lat i po raz pierwszy w życiu wybrała się na zagraniczną pielgrzymkę. Obdarzyła zaufaniem uczestniczącego w wyprawie księdza Piotra - ówczesnego wikariusza z parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Bełchatowie. Bliscy seniorki mówią, że nazywała go swoim "synkiem".
Celem podróży była kaplica Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie. Choć do pokonania było ponad 600 km, a pielgrzymi podróżowali autokarem, seniorka zdecydowała się na wyjazd.
Ostra Brama była mamy marzeniem. Najpierw nie byłam przekonana. Tłumaczyłam, że to kawał drogi, tyle czasu trzeba w autobusie siedzieć. Ale wpłaciła pieniądze, była zdecydowana. Tym bardziej że jechał jej ulubiony ksiądz Piotr, z którym się przyjaźniła — relacjonuje po latach córka pani Kazimiery w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pielgrzymka do Wilna. Wyjechało 55 osób, wróciły 54
Już w drodze do Wilna pojawiły się pierwsze sygnały, że z panią Kazimierą dzieje się coś niepokojącego. Kobieta - wcześniej sprawna fizycznie i psychicznie - źle się czuła, miała kłopoty z pamięcią i nie mogła odnaleźć miejsca zbiórki. Mimo to nikt się nią nie zaopiekował i nie skontaktował się z rodziną seniorki. Ta - jak się okazało - zostawiła telefon w domu.
Po mszy świętej w wileńskiej kaplicy pielgrzymi spotkali się pod świątynią. Na miejscu zbiórki nie zjawiła się jedynie pani Kazimiera. A ponieważ nie odbierała telefonu, uczestnicy wyprawy szukali jej... przez niespełna pół godziny. Potem odjechali, jakby nic się nie stało.
Tajemnicze zaginięcie pani Kazimiery. Błąkała się po mieście
To miejscowa przewodniczka, wynajęta przez organizatorów parafialnej wycieczki, zgłosiła zaginięcie seniorki litewskiej policji.
Kilka osób rzeczywiście przejęło się zaginięciem. Nie powiem, że wszyscy byli obojętni. Ale może zainteresowały się 3-4 osoby w tak ogromnej grupie. Inni chcieli iść dalej, nie zamierzali tracić czasu na poszukiwania. Mówili: "Przyjechaliśmy po to, żeby zwiedzać, a nie kogoś szukać" - wspominała później w rozmowie z Radiem ZET.
Dzięki zapisom z kamer monitoringu wiadomo, że w dniu zaginięcia seniorka błąkała się po obcym mieście. Była m.in. na parkingu, gdzie próbowała otworzyć drzwi przypadkowych pojazdów. Poszła także na stację benzynową - tam z kolei próbowała kupić rumianek.
Trop urwał się na jednym z osiedli. I tam starsza kobieta usiłowała wsiąść do samochodu, jakby szukała sposobu, by wrócić do domu. Nie wróciła.
We wrześniu tego roku minie 12 lat od tajemniczego zaginięcia pani Kazimiery. Jak informowały media, wikariusz, który zorganizował wycieczkę, miał nie wykazać żadnej skruchy. Po kilku miesiącach od feralnej wyprawy przeniesiono go do innej parafii, gdzie został proboszczem.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.