W dobie pandemii praca zdalna doskwiera wielu ludziom. Władimirowi Putinowi dała ponoć w kość do tego stopnia, że wielokrotnie opuszczał Moskwę i wyjeżdżał do Soczi, czyli do największego letniego kurortu w kraju. W położonym nad Morzem Czarnym mieście temperatury dochodzą teraz nawet do 17 stopni Celsjusza, podczas gdy w Moskwie spadają poniżej zera.
Sprawę ujawnił rosyjski portal śledczy "Proekt". Twierdzi on, że administracja Putina zaaranżowała jego biuro w Soczi w taki sposób, żeby do złudzenia przypominało to w Moskwie. Dzięki temu, kiedy prezydent uczestniczy w wideokonferencjach, wszyscy myślą, że jest w stolicy, a tymczasem może przebywać ponad 1,6 tys. km dalej.
Portal opiera swoje przypuszczenia na wykazie lotów prezydenckiego samolotu, a także na rozmowach z anonimowymi informatorami, którzy mają dysponować wiedzą o bliźniaczym biurze Putina.
Kreml wszystkiemu zaprzecza, ale wiadomość poszła w świat. Do sprawy odniósł się m.in. Aleksiej Nawalny, zawzięty krytyk Putina, który w Niemczech wraca do zdrowia po tym, jak został w Rosji otruty nowiczokiem (otrucie miało być celowe i motywowane politycznie).
To absolutnie w stylu Putina – kłamać nawet w tak drobnych sprawach – podsumował doniesienia portalu Nawalny.
Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, wszystko dementuje. Twierdzi, że biura prezydenta w Moskwie i Soczi wcale nie są identyczna, a krążące ostatnio newsy stanowią "informacyjny atak" na Putina.
Prezydent ma wiele biur, ale żadne nie są identyczne – zapewnił Pieskow.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.