Rafał był kierowcą szkolnego autobusu i ojcem trójki dzieci. Rozstał się z ich matką, ale na nowo układał sobie życie. Rodzina mężczyzny nie wierzy w to, że 40-latek mógł popełnić samobójstwo.
19 grudnia ubiegłego roku mężczyzna przepadł bez wieści. Feralnego dnia umówił się z ojcem, miał po niego przyjechać, a przed godz. 15 zadzwonił, żeby ustalić szczegóły. Co wydarzyło się później?
Wiadomo, że jeszcze po godz. 16 pan Rafał odwiedził swojego kolegę, od którego odebrał części do samochodu. — Wziął tę część, trochę pożartowali i jak mówi ten kolega, nie było po nim widać, żeby chciał sobie coś zrobić. Zachowywał się w normalny sposób – mówi "Faktowi" brat 40-latka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Około godz. 16.20 mężczyzna odwiedził byłą partnerkę, ponieważ chciał jej przekazać pieniądze na dzieci. Później ślad po nim zaginął.
Tragiczny finał poszukiwań
Ok. godz. 17 rodzina zaczęła się niepokoić przedłużającą się nieobecnością pana Rafała.
Poprosiłam moją wnuczkę, córkę Rafała, która mieszka z nami, żeby zadzwoniła do swojej mamy i spytała ją, czy jest u niej tata. Na pytanie wnuczki, czy jest tam jej tata, ona z wielkimi nerwami, z wielkim płaczem, przerażeniem, powiedziała do niej, że go tam nie ma i nie było – wspomina matka pana Rafała w rozmowie z "Faktem".
Była partnerka zaginionego Rafała rozłączyła się, a potem zadzwoniła do córki jeszcze dwukrotnie. Pytała, czy szukają mężczyzny, a potem poinformowała, że jej aktualny partner zobaczył samochód Rafała, stojący przy wjeździe do lasu. Rodzina zawiadomiła policję.
Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania dobiegły końca po 47 dniach. Ich finał był tragiczny. Ciało zaginionego mężczyzny znaleziono w miejscowości Jagów, w płytkim stawie.
Rodzina nie wierzy w samobójstwo
Już po kilku dniach śledczy wstępnie wykluczyli udział osób trzecich, ale – zdaniem rodziny – mężczyzna został zamordowany. Te przypuszczenia nie wzięły się znikąd.
Na zdjęciach, jakie dostaliśmy z prokuratury, widać ślady na szyi Rafała, tak jakby ktoś go dusił, oraz na jego nadgarstkach, tak jakby miał związane ręce. Poza tym na głowie za uchem miał ślad, jak by go ktoś uderzył – mówi "Faktowi" brat ofiary.
Służbowy bus pana Rafała, znaleziony w lesie, był cały wysprzątany, brakowało natomiast kluczyków i dokumentów, które mężczyzna miał zawsze zostawiać w samochodzie. To kolejna rzecz, która wzbudziła podejrzenia bliskich 40-latka.
Niedawno Kamil Krakowiak z agencji detektywistycznej w rozmowie z TVP Szczecin wspomniał o innych wątpliwościach. – W okresie, gdy znaleziono ciało, woda w tym zbiorniku miała około 60 centymetrów, także mało prawdopodobne jest, żeby ktoś celowo chciał się w nim utopić – stwierdził.
Decyzja o tym, czy śledztwo w tej sprawie zostanie umorzone, zapadnie w prokuraturze po zebraniu pełnego materiału dowodowego, a w szczególności po przekazaniu przez biegłych wyników sekcji zwłok — powiedział Piotr Wieczorkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, cytowany przez "Fakt".
Wyniki sekcji zwłok będą znane w ciągu kilku tygodni. Bliscy pana Rafała zapowiadają, że nie spoczną, dopóki nie poznają prawdy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.