Tragiczna śmierć małżeństwa wstrząsnęła mieszkańcami Parczewa. Zwłoki odkrył syn przedsiębiorców. Po tym, jak dostał niepokojącego SMS-a od 60-latka, natychmiast przyjechał do domu rodziców. Tam zastał makabryczny widok. Na dole znalazł martwego ojca, a na piętrze ciało 56-letniej matki.
Elżbieta L. i Paweł L. prowadzili razem kwiaciarnię i zakład pogrzebowy w Parczewie. Byli znani w okolicy i lubiani przez sąsiadów.
Pan Paweł prowadził z żoną zakład i kwiaciarnię. Byli bardzo uczynnymi, pomocnymi ludźmi. Zawsze w trudnych chwilach związanych z pogrzebami można było na nich liczyć - wspominają mieszkańcy miasteczka w rozmowie z "Faktem".
Śledztwo prowadzone jest w kierunku zabójstwa. Ujawniono wyniki sekcji zwłok.
U kobiety stwierdzono m.in. głębokie rany cięte na szyi, a także dwie rany kłute w okolicy klatki piersiowej, jedną w części brzucha. Przyczyną zgonu był rozległy krwotok spowodowanymi tymi obrażeniami. Jeśli chodzi o mężczyznę, to na podstawie sekcji zwłok biegli odnotowali otwartą ranę na szyi, złamania mostka i żeber. Przyczyną zgonu było powieszenie - przekazała prokurator Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna najpierw zabił swoją żonę, a później sam odebrał sobie życie. Jeżeli ta wersja się potwierdzi, sprawa zostanie umorzona z powodu śmierci sprawcy.
Jak podaje "Fakt", małżonkowie zostali pochowani w oddzielnych grobach i na różnych cmentarzach. Kwiaciarnia i zakład pogrzebowy działają normalnie.