Policjanci pracują nad rozwikłaniem tajemnicy zagadkowej śmierci 64-letniego mieszkańca Buska-Zdroju. Mężczyzna ostatni raz był widziany żywy 14 sierpnia - wówczas poinformował on rodzinę, iż wychodzi w celu pomocy przy żniwach. Jak się finalnie okazało, już nie wrócił do domu.
Rodzina wszczęła poszukiwania mężczyzny, które były prowadzone wraz ze służbami. Sytuacja wyjaśniła się trzy dni później - 17 sierpnia ciało mężczyzny zostało znalezione na polu oddalonym kilka kilometrów od miejsca zamieszkania. Policjanci natychmiast przystąpili do oględzin ciała denata, które doprowadziło do zaskakujących wniosków.
To nie była naturalna śmierć
Według służb, do śmierci mężczyzny miały przyczynić się osoby trzecie. Policja niezwłocznie zatrzymała dwie inne osoby, które pracowały przy żniwach - 60-letniego kierowcę traktora oraz 65-letniego kombajnistę.
Czytaj także: Dramat w miejskim autobusie. Kobieta nie przeżyła
Z zeznań żniwiarzy wynika, że 64-latek miał wejść na kombajn, a następnie spaść z maszyny i wpaść prosto pod koła. Obrażenia wskutek tego wypadku miały okazać się tak duże, że mężczyzna zmarł. Bulwersujący w tej sprawie jest fakt, iż żaden ze świadków nie powiadomił służb ratunkowych, a także nie udzielono mężczyzny pomocy na miejscu zdarzenia.
Czytaj także: Cudem uniknęła śmierci. Wszystko się nagrało
Jak się okazało, czynnikiem, który mógł wpłynąć na zachowanie mężczyzn, był alkohol. Śledczy poinformowali, że co najmniej dwóch żniwiarzy znajdowało się pod jego wpływem. Mężczyźni otrzymali zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci, a także nieudzielenia pomocy poszkodowanemu. Nałożono także na nich dozór policyjny i zastosowano poręczenie majątkowe.