W lipcu ubiegłego roku agenci Secret Service znaleźli w Białym Domu torebkę z białym proszkiem. Po badaniach potwierdzono, że w środku znajdowała się kokaina. W sprawie wszczęto śledztwo, które miało wyjaśnić, skąd narkotyk wziął się w budynku. W listopadzie ubiegłego roku stacja ABC News poinformowała, że choć FBI poddało pakunek analizie, jego właściciela nie udało się znaleźć.
Sprawa kokainy znalezionej w Białym Domu znów wróciła i nie stawia w najlepszym świetle ówczesną szefową Secret Service Kimberly Cheatle, która w ubiegłym miesiącu podała się do dymisji. Jak wskazuje portal TMZ, Cheatle podobno poprosiła Secret Service Forensic Services Division i Uniformed Division o zniszczenie dowodów zanim dowiedziała się, do kogo należy torebeczka z narkotykami. Jej prośba została jednak odrzucona.
Cheatle chciała jak najszybciej zamknąć sprawę, ponieważ obawiała się medialnej burzy wokół odkrycia. Jednym z powodów miało być to, że Hunter Biden przebywał w Białym Domu tuż przed znalezieniem kokainy. Jak przypomina TMZ, syn Joe Bidena zmagał się w przeszłości z uzależnieniem od kokainy, choć jak zapewnia, od lat jest czysty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agencja Cheatle, według raportu, zdecydowała się nie przeprowadzać dodatkowych poszukiwań zgodności DNA i nie przesłuchała nikogo, kto pracował w Białym Domu. Cheatle później zadzwoniła do zespołu kryminalistycznego i poprosiła ich o zniszczenie kokainy i woreczka, w którym ją znaleziono, ponieważ Secret Service chciało zamknąć sprawę. Jednakże Cheatle powiedziano, że protokół nakazuje przechowywanie dowodów przez 7 lat, więc jej prośba została odrzucona.
Cheatle odchodzi ze stanowiska w niesławie
23 lipca Kimberly Cheatle podała się do dymisji. Wszystko w związku z oskarżeniami, jakie padły pod adresem agentów Secret Service po próbie zamachu na Donalda Trumpa w trakcie wiecu wyborczego w Pensylwanii.
Sama Cheatle przyznała, że to, co wydarzyło się w Pensylwanii, było "największą porażką operacyjną agencji" w ostatnich dekadach. Szefowa Secret Service wzięła na siebie pełną odpowiedzialność "za wszelkie naruszenia bezpieczeństwa przez agencję".