Powietrze w Bielanach od kilku tygodni jest rozdzierane przez tajemnicze wybuchy. Mieszkańcy zastanawiają się, co jest źródłem tych potężnych eksplozji. Pierwszy huk było słychać 26 stycznia. Od tamtej pory tajemnicze wybuchy i rozbłyski pojawiły się co najmniej dwukrotnie.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", 19 lutego w okolicy ul. Gwiaździstej mieszkańcy byli świadkami niebieskiego rozbłysku, któremu towarzyszył potężny huk. Eksplozja miała rozbudzić mieszkańców sąsiednich dzielnic - Żoliborza i Białołęki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po raz ostatni do incydentu doszło w nocy z 25 na 26 lutego. Zdarzenie zostało uwiecznione za pomocą telefonu. Nagranie pojawiło się na profilu Miejski Reporter. Incydent miał miejsce w rejonie ulicy Tylżyckiej.
Tym razem na miejsce udali się funkcjonariusze policji. Nie zauważyli jednak niczego niepokojącego.
Wybuchy na Bielanach. Ktoś bawi się pirotechniką?
"Gazeta Wyborcza" rozmawiała na temat huków z burmistrzem dzielnicy Bielany Grzegorzem Pietruczukiem. Miał on rozmawiać z policją na temat incydentów. Do niego samego również dotarły te doniesienia.
Poprosiłem, aby przyjrzeli się sprawie, i taką obietnicę dostałem. Dostałem także zgłoszenie od radnej z Rudy, Pani Ewy Turek więc także już zajmuje się sprawą - przekazał "GW" Pietruczuk.
Według nieoficjalnych informacji, do jakich dotarła gazeta, sprawca zamieszania prawdopodobnie testuje własnej roboty materiały pirotechniczne. W ten sposób wywołuje niepokój wśród mieszkańców, którzy nie mogą spać spokojnie. Mało tego, należy zwrócić uwagę, że Polsce nadal przebywa wielu uchodźców z Ukrainy, dla których taki huk kojarzy się z traumatycznymi przeżyciami.