Rządowe media nie ustają w próbach zdyskredytowania marszu, który przeszedł dziś w samo południe ulicami Warszawy. Zaniżanie liczby uczestników marszu czy bagatelizowanie całego wydarzenia, to tylko niektóre z prób, jakimi politycy prawicy próbują odciąć się od faktu, co tak naprawdę wydarzyło się dziś w Polsce.
Jedną z osób, które rozbawiły lub zdenerwowały część internautów, jest Radosław Poszwiński. Dziennikarz TVP Info w opublikowanym przez siebie tweecie przekonuje, że tłumy widziane w niedzielę w Warszawie wcale nie przyjechały na marsz.
7 na 10. osób które pytałem po co przyjechały na marsz, powiedziały mi że nie przyjechały na marsz. Większość przyjechała do warszawskiego zoo bo ładna pogoda, łazienki, pokazać dzieciom Zamek, wata cukrowa na starym mieście, stadion narodowy zobaczyć w całości w pięknym słońcu spod Kolumny Zygmunta - pisze Poszwiński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziennikarz dodaje też, że półmilionowa frekwencja, o jakiej wstępnie informują władze Warszawy jest mocno przeszacowana. "Frekwencję rzeczywistą oceniam na 50 - 75 tys działaczy PO, KOD i lewicy. Ewidentnie marsz Tuskowi nie wyszedł i może być wściekły na współpracowników że nie stanęli na wysokości zadania" - przekonuje.
Internauci zdają się nie dowierzać w to, co czytają i wypowiedź dziennikarza od lat stojącego po stronie władzy komentują wprost: "Ja rozumiem, że na chleb zarobić trzeba, ale na Boga… żeby tak bardzo mieć swoich widzów za idiotów… to niegrzeczne nawet jak na pana" - pisze jedna z kobiet, a ktoś inny dodaje: "Poziom dziennikarstwa w TVP widzę niezmienny".
Wpis Poszwińskiego bawi też dziennikarzy innych mediów. Michał Olszewski z "Gazety Wyborczej" na swoim Facebooku tak komentuje wpis "kolegi" po fachu:
Przyznaję: akurat zwiedzałem, pogoda była ładna, jechał jakiś dziwny autobus, coś krzyczeli, chyba po niemiecku - ironizuje dziennikarz i wymienia znajomych, których spotkał w trakcie niedzielnej przebieżki po stolicy - Koledzy i koleżanki z gazety też akurat wyszli na miasto ale minęliśmy się, bo gonili po watę cukrową, a ja do zoo. Tak było, nie kłamię.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.