Okazuje się, że Władimir Sołowjow miał niegdyś zupełnie inny stosunek do Ukrainy. Świadczy o tym nagranie opublikowane na Twitterze przez Francisa Scarra z BBC Monitoring, który poinformował, że wystąpienie Sołowjowa miało miejsce w Moskiewskim Teatrze Artystycznym w 2008 roku.
Ujmę to w ten sposób: nigdy nie dojdzie do wojny Rosji z Ukrainą. Nie dojdzie, ponieważ każdy, kto chciałby ją wywołać jest przestępcą. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, jak wielkim byłby zbrodniarzem – mówił poważnie Sołowjow.
Tak mówił 14 lat temu. Przyjaciel Putina wolałby o tym zapomnieć
Wystąpieniu przysłuchiwały się tłumy widzów w teatrze, a także zgromadzeni przed telewizorami. Sołowjow podkreślał, że ludzie żyjący w Ukrainie są dla Rosjan narodem braterskim pod względem "ducha, krwi i historii". – Prowadzenie wojny przeciwko nim byłoby największą zbrodnią, jaką możecie sobie wyobrazić – kontynuował mówca.
Nie musimy krzyczeć: Sewastopol jest nasz! Nie musimy krzyczeć: Krym jest nasz! Musimy po prostu sprawić, że nasz kraj będzie tak atrakcyjny, że Ukraińcy, Białorusini, Mołdawianie, Ormianie, Gruzini, oni wszyscy będą chcieli żyć z nami w pokoju i przyjeżdżać do nas – przekonywał Sołowjow.
Warto przypomnieć, że w tym samym roku Rosja zaatakowała Gruzję. A sześć lat później zaatakowała i zaanektowała Krym, o którym w swoim przemówieniu wspomniał Sołowjow. Zachodni komentatorzy nie wątpią, że rosyjski propagandzista zapewne nie zauważyłby ironii, gdyby przypomniano mu nagranie sprzed lat.
Ach, ale Sołowjow z 2022 roku wyjaśniłby, że to nie jest wojna między Rosją a Ukrainą – Rosja tak naprawdę walczy z Kolektywnym Zachodem i juntą marionetkową w Kijowie, więc wszystko jest w porządku – wyjaśnił jeden z internautów, z czym zgodził się Francis Scarr.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.