Tomasz Komenda został skazany na 25 lat więzienia za zbrodnię, której nie popełnił. Po 18 latach spędzonych w zakładzie karnym, gdzie przeszedł piekło, wyszedł na wolność. W środę 21 lutego obiegła informacja o śmierci 46-latka.
- Miałem z nim kontakt przez pierwsze trzy lata po jego wyjściu. Potem nasze drogi się rozeszły. Wydawało się wtedy, że próbował brać życie pełnymi garściami. Planował swoją przyszłość i spełnił największe swoje marzenie, jakim było posiadanie dziecka - wyznał na antenie TVN24 dziennikarz Grzegorz Głuszak, który przez lata zajmował się sprawą Komendy.
Mimo że od ponad roku do mediów napływały informacje o tym, że w życiu Komendy nie dzieje się najlepiej, nikt nie podejrzewał, że jego historia skończy się tak tragicznie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Wiedziałem, że zmaga się z chorobą i że jest to bardzo ciężka choroba. W pewnym momencie wiedziałem, że najgorsze jest nieuniknione, ale Tomek odszedł za wcześnie - podkreslił dziennikarz.
Ostatnie chwile Tomka Komendy
Tomasz Komenda chorował na nowotwór. Głuszak ujawnił, że mężczyzna zdążył pojednać się ze swoją matką przed śmiercią, jednak nie było jej przy nim w ostatnich chwilach jego życia.
- W tej historii najbardziej boli to, że stracił kontakt z mamą i dwoma braćmi. Mamy nie było przy nim w ostatnich chwilach jego życia - ujawnił dziennikarz "Uwagi!".
Najbliższe osoby z otoczenia 46-latka były świadome tego, że nic się już nie da zrobić i trzeba być przygotowanym na najgorsze.
- Znowu był więźniem, tym razem choroby. Ostatnie miesiące spędził przykuty do łóżka - wyznał Grzegorz Głuszak.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.