100 kilometrów — tyle zdołał przejechać kierowca autokaru, wiozącego dzieci z Grodziska Mazowieckiego do Poronina, zanim został zatrzymany przez Inspekcję Transportu Drogowego. Dopiero w okolicy Radomia prawda o stanie technicznym pojazdu wyszła na jaw. Jak się okazało, autokar nie powinien przejechać z dziećmi nawet jednego kilometra. Był wrakiem.
Gdy mazowieccy funkcjonariusze Inspektoratu Transportu Drogowego przystąpili do kontroli, lista uchybień okazała się zatrważająca. Jak przekazano w komunikacie, odkryto duży luz na końcówce drążka kierowniczego (był na tyle duży, że mogło dojść do rozłączenia przegubu w czasie jazdy), wyciek płynu eksploatacyjnego z piasty koła, pękniętą przednią szybę oraz niesprawne oświetlenie.
W piątek przeszedł przegląd, w sobotę wyruszył w trasę
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W tej sprawie bulwersuje nie tylko fakt, że dzieci podróżowały zdezelowanym pojazdem. Okazuje się, że dzień wcześniej autokar przeszedł... przegląd techniczny. Uprawniony diagnosta dał przewoźnikowi zielone światło i uznał, że pojazd może zostać dopuszczony do użytkowania. Szanse na to, że w ciągu doby stan autokaru uległ tak drastycznemu pogorszeniu, są raczej znikome. Dlatego teraz problemy będzie miał nie tylko przewoźnik, ale i diagnosta.
Przewoźnik podstawił autobus zastępczy na miejsce kontroli. Tym razem nie stwierdzono usterek, ale i tak nie obyło się bez problemów. Jak podają w komunikacie kontrolerzy, kierowca podstawionego autobusu nie przedstawił wymaganego wypisu z zezwolenia na wykonywanie zawodu przewoźnika drogowego. W dodatku dane cyfrowe z tachografu pojazdu i karty kierowcy nie zostały sczytane w wymaganym terminie.
Teraz wobec przewoźnika zostaną wszczęte postępowania zagrożone karami pieniężnymi.
Konsekwencji prawnych może spodziewać się też diagnosta, który przeprowadził przegląd autobusu, w którym dzień po badaniu technicznym wykryto szereg usterek — przekazano w komunikacie.