W ostatnich miesiącach miasto Zakopane często bywało na ustach Polaków. Turyści narzekają na panującą tam drożyznę. Media donosiły o fałszywym misiu na Krupówkach, do tego trwa walka o wycofanie koni z trasy na Morskie Oko.
Tym razem na sesję Rady Miasta Zakopane przyszli oburzeni taksówkarze. Wszystko przez to, że po ulicach zaczęły jeździć taksówki na aplikację - to Uber i Bolt. W przeszłości m.in. w Warszawie wieloletni kierowcy walczyli, by ci pracownicy firm mieli licencję oraz by zagraniczne przedsiębiorstwa nie zaniżały cen.
Jak donosi Tygodnik Podhalański, na sesji taksówkarze mówili, że wejście zewnętrznych firm przelało czarę goryczy. - Miasto nie jest dostosowane do liczby wydanych licencji. Miejsc postojowych jest 60, a licencji prawie jest prawie 900. Brak jest też powołania przez urząd komórki do kontrolowania licencji - cytuje portal jedną z osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Autorka wspomnianych słów dodała również, że "nieuczciwi przewoźnicy korzystają z nieporządku i braku regulacji związanych z uchwałą rady miasta. Powstają przez to paragony grozy".
Kolejny kierowca apelował, by ustalić maksymalną stawkę za kilometr ze względu na nadmierne zawyżanie cen przez niektórych taksówkarzy. Warto przypomnieć, że media w ostatnim czasie informowały, że trasa 23 km z Zakopanego do parkingu na Morskie Oko kosztowała 361 zł.
Jak pisze Tygodnik Podhalański, kolejnym postulatem było powołanie rady przedstawicielskiej taksówkarzy, która mogłaby prowadzić dialog z władzami miasta na przykład na temat infrastruktury związanej z ruchem taksówek.
Obecnie w Zakopanem są cztery firmy taksówkarskie. - Jest takie powiedzenie "ich kamienice, nasze ulice", jak tak dalej pójdzie to my nie będziemy mieć nawet ulic, bo będą nimi jeździć Ubery - cytuje tygodnik taksówkarza.