Palina Szarenda-Panasiuk, białoruska opozycjonistka, po czterech latach spędzonych w więzieniu, została zwolniona i przybyła do Wilna. Na dworcu czekała na nią rodzina oraz Białorusini mieszkający na Litwie. Wzruszona, opowiedziała o trudnych warunkach, jakie panowały w więzieniu, nazywając je "katownią" - donosi "Fakt".
Czytaj więcej: Polacy kupują na potęgę. W Hiszpanii pobili rekord
To była katownia. Od jesieni 2021 r. były nieznośne warunki. Po raz pierwszy wtedy rzucono mnie do karceru. Prawie nie wypuszczano na zewnątrz. Podliczyłam, że w 2023 r. byłam na spacerniaku zaledwie osiem razy. W ostatnim czasie trzymano mnie wyłącznie w izolatkach - cytuje portal uwolnioną kobietę.
Opozycjonistka podkreśliła, że jej stan zdrowia znacznie się pogorszył, a nad nią systematycznie znęcano się psychicznie i fizycznie. Dodawała, że myślała, że nigdy nie będzie mogła opuścić więzienia. Była kierowana na badania do szpitala psychiatrycznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Szarenda-Panasiuk wspomniała również o innej więźniarce, Wiktoryji Kulszy, która jest w złym stanie zdrowia. Odmawiała wody, nie jadła, podcinała sobie nawet żyły. Podkreśliła, że sytuacja w białoruskich więzieniach jest dramatyczna i nic się nie zmieni, dopóki wszyscy więźniowie polityczni nie zostaną uwolnieni. Jej uwolnienie nastąpiło 1 lutego, co potwierdzili bliscy oraz obrońcy praw człowieka z centrum Wiasna.
Czytaj więcej: Tyle może zarabiać Książulo. Kwoty robią wrażenie
"Fakt" przypomina, że w lutym 2023 roku udzieliła wywiadu reżimowym mediom Łukaszenki. Prosiła o możliwość powrotu do rodziny i przepraszała "za swoje czyny". - Musicie zrozumieć, że udzielając tego wywiadu, miałam nóż na gardle i pistolet przy skroni - wyjaśniła.
Szarenda-Panasiuk była na Białorusi aktywistką. Została zatrzymana w 2021 r., a następnie skazana za "atak" na milicjanta oraz obrazę Alaksandra Łukaszenki. Miała wyjść z więzienia po roku, ale przedłużano karę za rzekome nieposłuszeństwo.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.