ZOO Wrocław to największy ogród zoologiczny w Polsce. Żyje tu ponad 12 tysięcy zwierząt reprezentujących 1100 gatunków. Wrocławskie zoo codziennie odwiedzają tłumy turystów z całej Polski. Nie wszyscy jednak stosują się do regulaminu obowiązującego w ogrodzie. Na wybiegach dla zwierząt pracownicy zoo podczas sprzątania znajdują przeróżne przedmioty takie jak: telefony, pluszaki, butelki i bidony, czapki, smoczki, buciki, okulary, zabawki, jedzenie czy nawet pieniądze. Wszystkie stanowią zagrożenie dla przebywających tam zwierząt.
Pracownicy zoo apelują do gości
Pracownicy wrocławskiego ogrodu zwrócili się do odwiedzających z apelem. "Nie rzucaj kamieniami w zwierzęta i w ich stronę! Nie wrzucaj papierosów i innych śmieci na wybieg pawianów! Nie sadzaj dzieci na murkach, płotach i ogrodzeniach nad wybiegami! Nie dokarmiaj zwierząt własnym jedzeniem" - czytamy na facebookowym profilu zoo.
Trudno nam uwierzyć, że nadal musimy wychodzić z takimi apelami... Prosimy – zachowujcie się tak, aby nie było wątpliwości, po której stronie ogrodzenia mieszkają małpy - apelują pracownicy ogrodu.
Podczas sprzątania wybiegu pawianów masajskich opiekunowie zwierząt, po raz kolejny, znaleźli granitowe kostki brukowe wyrwane z chodnika przy wybiegu. - Ktoś musiał je na ten wybieg wrzucić. Ponadto regularnie znajdujemy na nim telefony, pluszaki, butelki i bidony, czapki, smoczki, buciki, okulary, zabawki, jedzenie, pieniądze (ich nadmiar prosimy wrzucać do skarbonek Fundacja DODO), pety, opakowania po batonikach i papierosach - zaznaczają.
Pracownicy apelują, by w sytuacji, kiedy zaobserwujemy nieodpowiednie zachowanie przy zwierzętach, reagować i zawiadomić ochronę.
Zwierzęta takie jak nosorożec mogą nawet nie zauważyć, że zjadły okulary przeciwsłoneczne, pluszowego misia, czy nawet telefon komórkowy. Inne, takie jak małpy, są bardzo ciekawskie i z zainteresowaniem oglądają każdego śmiecia, który ląduje na ich wybiegu. Zwabione zapachem papierka po batoniku czy foliowego woreczka po kanapce, są w stanie zjeść takie przedmioty. Może się to skończyć nawet śmiercią zwierzęcia - tłumaczy Weronika Skupin z działu marketingu Zoo Wrocław w rozmowie z "Gazetą Wrocławską".
Czytaj także: Polacy poszli do sklepu na Islandii. Pokazali ceny