Aż trudno uwierzyć, że żaden z sąsiadów nie przejął się losem psów mieszkających na jednej z posesji w gminie Stary Targ. Wszyscy odwracali oczy od pary zabiedzonych psów trzymanych na łańcuchach. Zainterweniowała dopiero pracownica MOPS-u, która była u właścicieli z wizytą.
O interwencji, którą przeprowadzili we wtorek, 14 marca, Animalsi z oddziału w Tczewie napisali w swoich mediach społecznościowych. "Nikt z zamieszkujących tam osób ''nie widział'' tego dramatu i co się dzieje z tymi psiakami. Dopiero Pani z pomocy społecznej, która miała tam wizytę, zainterweniowała w tej sprawie" - napisali z goryczą.
Widok jaki zastali po przyjeździe na miejsce chwyta za serce:
Dwa małe, zakołtunione i bardzo wychudzone psy w typie pudla. Łzy same cisnęły się do oczu. Psy nie miały dostępu do jedzenia, picia. A obok nich leżały tylko stare obierki od ziemniaków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Smutny widok. Uparcie czekała na powrót swojej rodziny
Animalsi wprost mówią o tym, że za stan zwierząt są odpowiedzialni ludzie, którzy nie udzielili wcześniej psom żadnej pomocy. Wprost piszą też, że "weterynarze z pobliskich okolic nie chcieli się wtrącać".
Po wizycie w gabinecie weterynaryjnym okazało się, że suczka ma liczne guzy na gruczołach mlecznych, zanik mięśni oraz silną niedowagę. Teraz psy czeka jeszcze szereg badań, rehabilitacji, strzyżenie i rekonwalescencja. W schronisku dostały też nowe imiona: Lilly i Billy.
Inspektorzy podkreślają, że mimo traumy, której doświadczyły, psy są niezwykle przyjacielskie i chętne głasków. OTOZ Animals Schronisko w Tczewie na swoim facebookowym profilu uruchomiło zbiórkę na leczenie uratowanych psów.