16 marca w Stanach Zjednoczonych doszło do przerażającego wypadku. Para pochodząca z Garden City jechała samochodem holując swoją 30-metrową przyczepę kempingową. Na moście w Malad Gorge 67-letni kierowca stracił panowanie nad pojazdem i rozpędzony uderzył nim w barierki.
Siła uderzenia była tak duża, że samochód przebił barierki na moście. Przyczepa zablokowała dwa pasy ruchu, a pojazd zawisł nad 100-metrową przepaścią. Niewiele brakowało, aby spadł i roztrzaskał się na dole kanionu. Przed upadkiem uchronił go tylko łańcuch bezpieczeństwa używany do łączenia z przyczepą.
W ciągu kilku minut na miejsce zdarzenia przybył zespół ratowniczy. Wśród nich była straż pożarna i ratownicy medyczni. W skomplikowanej akcji pomagali również żołnierze. Pasażerowie z drobnymi obrażeniami ciała byli uwięzieni w samochodzie, który zabezpieczono łańcuchami przed ewentualnym upadkiem. Na szczęście specjalistom udało się ich bezpiecznie odstawić na drogę. Okazało się, że oprócz pary udało się uratować również dwa psy.
Był to ogromny wysiłek zespołowy, który wymagał szybkiej reakcji i naprawdę pokazał oddanie i szkolenie naszej społeczności ratowników - przyznał kapitan David Neth.
Po uratowaniu pasażerów samochodu udzielono im pomocy. Zarówno kobieta, jak i mężczyzna trafili do szpitala z obrażeniami ciała, które nie zagrażały ich życiu. Inspektor terenowy w Magic Valley Paramedics SORT i ratownik lotniczy w Air St. Luke's pochwalił pracę swojego zespołu, która zakończyła się sukcesem.