Ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew został oblany sztuczną krwią. Do incydentu doszło o godzinie 11:00 przed Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Na placu zgromadził się tłum Ukraińców i Polaków, którzy manifestowali przeciwko Rosji i toczącej się wojnie.
Ambasador oblany farbą
Gdy delegacja Andriejewa próbowała złożyć kwiaty, otoczył ją tłum. Chwilę później ambasador został oblany czerwoną cieczą. Dyplomata szybko się ewakuował.
Skandujący tłum nie pozwolił Rosjanom złożyć kwiatów. W tle można było usłyszeć okrzyki: "faszyści", "zabójcy", "Putin ch...". Wiele osób miało ukraińskie flagi lub transparenty z antywojennymi hasłami,
Wiadomo już kto zaatakował ambasadora. To nie protestujący Polacy, a ukraińska dziennikarka Iryna Zemlyana. Przyznała się do tego w jednym z nagrań udostępnionym przez portal myPolitics.
Podeszliśmy do ambasadora, rozerwaliśmy paczki sztucznej krwi, a ta krew spadła na ambasadora i jego asystenta. Odeszli zawstydzeni, gdy krzyczeliśmy "faszyści". Nie pozwoliliśmy im złożyć kwiatów – wyjaśniła dziennikarka, którą cytuje myPolitics.
Czyn Ukrainki spotkał się z potępieniem. - Pomimo absolutnego sprzeciwu wobec polityki Kremla, dyplomaci żadnego z krajów nie powinni spotykać się z atakami fizycznymi - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Michał Marek, autor monografii "Operacja Ukraina".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.