To dopiero absurd. Rosyjska rodzina (danych nie ujawniono) pod koniec października otrzymała wezwanie wojskowe dla swojego syna. Jak tłumaczy portal fontanka.ru, w wezwaniu komisarz Aleksander Woronin poprosił mężczyznę, aby stawił się w celu wyjaśnienia dokumentów wojskowego konta mobilizacji.
Czytaj także: Przy granicy wrze. Chiny rozpoczną wojnę?
Za niestawienie się w określonym czasie i miejscu bez ważnego powodu, możesz zostać pociągnięty do odpowiedzialności - napisano w dokumencie.
Mężczyzna nie pojawił się na wezwaniu. Problem bowiem w tym, że nie ma z nim kontaktu od sześciu miesięcy. Rosjanin był bowiem kucharzem na pokładzie słynnego rosyjskiego okrętu wojennego "Moskwa", który zatonął około pół roku temu.
Przed wstąpieniem do marynarki wojennej, mężczyzna ukończył uniwersytet kolejowy i zaczął pracować w swoim zawodzie. Nigdy nie garnął się do wojska, odrzucił kilka poborów. Przełomowa okazała się dla niego jesień 2021, gry rozstał się z dziewczyną. Wtedy postanowił zmienić coś w swoim życiu i wcielił się do armii. Przyjaciele zdecydowanie odradzali mu taki krok, ale w tej decyzji wspierała go matka. - Prawdziwy mężczyzna powinien służyć w wojsku - argumentowała.
Rosjanin trafił do wojska pod koniec 2021 roku. W Sylwestra gotował m.in dla 500 osób, które świętowały zakończenie roku w Sewastopolu. Z rodziną kontaktował się po raz ostatni w marcu, a ślad zaginął po nim w kwietniu.
Czytaj także: Totalny armagedon. -40 st. C i pół metra mrozu!
Zatonięcie Moskwy. Sprzeczne informacje Rosji i Ukrainy
Od kilku miesięcy rosyjski krążownik Moskwa spoczywa na dnie Morza Czarnego. Kijów twierdzi, że okręt zatonął, bo został uderzony ukraińskimi rakietami i w przedstawiciel Pentagonu poparł taką wersję wydarzeń. Rosja przekonuje, że przyczyną zatonięcia był pożar, który wywołał eksplozję amunicji.
Stacja CNN podała, że według raportu rosyjskiej państwowej agencji prasowej TASS, załoga statku została dostarczona do portu w Sewastopolu na Krymie. Jednak ukraińska straż przybrzeżna twierdzi, że około 500 członków załogi nie udało się uratować z powodu sztormu.
Bliscy, próbując dowiedzieć się czegoś o losie zaginionego kucharza, skontaktowali się z ludźmi, którzy przeżyli zatonięcie Moskwy. "Przed wybuchem poszedł do magazynu po jedzenie, a potem nikt go nie widział" - relacjonowali jego dawni koledzy z pracy.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.