Spowiedź to jeden z najważniejszych kościelnych sakramentów. Zgodnie z przykazaniami kościelnymi, każdy wierny powinien przynajmniej raz w roku przystąpić do spowiedzi oraz przyjąć Komunię Świętą w czasie Wielkanocy. To właśnie z tego powodu wielu wiernych decyduje się na spowiedź w tym okresie.
Warto wspomnieć, że obowiązek skorzystania z sakramentu pokuty i pojednania powstaje tuż przed przyjęciem Pierwszej Komunii Świętej. Do spowiedzi przystępują więc już kilkuletnie dzieci.
Wielu kapłanów spowiada z szacunkiem i dyskrecją, ale niestety zdarzają się i tacy, którzy prowadzą spowiedź jak przesłuchanie, co może być nieprzyjemnym doświadczeniem. Taka sytuacja może zrazić do kapłanów i Kościoła wiele osób.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zaskakujący przebieg spowiedzi. Kobieta ma spory żal
Takie doświadczenie przytrafiło się pani Małgorzacie, która zdecydowała się podzielić swoimi odczuciami z czytelnikami. Jej historia zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych.
Co roku na Wielkanoc chodziłam do spowiedzi. Po prostu czułam taką potrzebę i już. Podczas tegorocznej spowiedzi doszło do ostrej wymiany z księdzem. Moja noga już więcej nie postanie w tym kościele. Oczekiwałam czegoś więcej - przyznała w rozmowie z portalem kobieta.gazeta.pl.
Czytaj także: Czego nie można przed ślubem? Ksiądz tłumaczy i wyjaśnia
Z biegiem czasu coraz trudniej jest nam otworzyć się przed duchownymi. To przecież obcy ludzie, przed którymi mamy wyznać nasze codzienne troski i problemy. Nie jesteśmy pewni ich reakcji. Choć w teorii księża powinni przestrzegać pewnych zasad, w praktyce różnie to bywa. Często ich reakcje na wyznane grzechy nie są takie, jakich moglibyśmy oczekiwać.
Jak już przystępuję do spowiedzi, to jestem bardzo szczera. Tym razem nie było inaczej. Jednak kiedy powiedziałam księdzu, że czasem nie chodzę w niedzielę do kościoła, to ten odpowiedział, że jest to grzech ciężki. Odpowiedziałam mu, że jestem trochę zdziwiona i czy jeśli ktoś inny ukradnie coś lub co gorsza zabije dziecko, to jest on tak samo ciężki, jak opuszczenie niedzielnej mszy świętej? Ksiądz przekonywał, że dokładnie tak jest, bo wtedy zadaję cios Jezusowi i niszczę go - relacjonowała pani Małgorzata w liście do redakcji.
To stwierdzenie było bardzo zaskakujące. Dodała, że po opuszczeniu konfesjonału przez dłuższą chwilę zastanawiała się, czy ksiądz nie żartował. Jak zaznaczyła, ta spowiedź pozostawiła swój ślad na jej psychice. Nie spodziewała się takiego traktowania, a gdyby o tym wiedziała, nie zdecydowałaby się na rozmowę z tym duchownym.