Mec. Bartosz Tiutiunik jest jednym z najbardziej znanych łódzkich adwokatów. Zawód wykonuje od 2004 roku, a w przeszłości wielokrotnie występował w procesach, które wzbudzały zainteresowanie opinii publicznej.
Obecnie mec. Tiutiunik reprezentuje Sebastiana M. — 32-latka podejrzewanego o spowodowanie wypadku na autostradzie A1, w którym 16 września zginęła trzyosobowa rodzina.
W obszernym wywiadzie udzielonym łódzkiej ''Gazecie Wyborczej'', mec. Bartosz Tiutiunik opowiedział m.in. o tym, dlaczego zdecydował się bronić Sebastiana M. i jak reaguje na negatywne komentarze.
Adwokat podkreślił, że dla niego najważniejsze jest, by decyzje prokuratury i sądu opierały się wyłącznie na dowodach i prawie, a nie emocjach i oczekiwaniach ludzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Choćby cała Polska krzyczała "Ukrzyżuj!", decyzja musi się opierać na dowodach i na obowiązującym prawie. Tylko i aż na tym. To między innymi rola adwokata, zwłaszcza na sali rozpraw — podkreślił Tiutiunik w rozmowie z ''Gazetą Wyborczą''.
Obrońca Sebastiana M. stał się ofiarą hejtu
Jak zauważył dziennikarz ''Wyborczej'', gdy okazało się, że mec. Tiutiunik będzie reprezentował Sebastiana M., w Google natychmiast pojawiły się bardzo negatywne komentarze (w tej chwili średnia ocen to 3,3, a niskie oceny pojawiły się głównie w ostatnich tygodniach). Obrońca Sebastiana M. przyznaje, że musi mierzyć się z hejtem.
Tylko ja znam treść wszystkich komentarzy, które były potem usuwane, tylko ja wiem, co ludzie wypisywali do mnie i o mnie w wiadomościach SMS, MMS czy w mailach, co wykrzykiwali do słuchawki, dzwoniąc do mnie czy do kancelarii. Widziałem też, że nagle osoby, z którymi nigdy nie miałem w swojej praktyce zawodowej styczności, oceniają moją pracę skrajnie negatywnie, nie polecają moich usług, odradzają korzystanie z nich, można nawet powiedzieć, że mnie innym "zohydzają". [...] Dopadł mnie hejt — powiedział rozmówca ''Wyborczej''.
Adwokat doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że mało kto będzie mu ''kibicował'', gdy zostanie obrońcą Sebastiana M., a mimo to przyjął tę sprawę, choć na brak klientów nie może przecież narzekać. Skąd taka decyzja?
[...] Nie wykonuję zawodu, w którym miarą mojej pracy, jej jakości jest liczba "lajków" w mediach społecznościowych czy ocena osób, które nigdy nie korzystały z mojej pracy, a jej ocenę publicznie prezentują przez pryzmat sprawy czy osoby, której bronię. Ja się naprawdę tym nie przejmuję, jak śpiewał Wojciech Młynarski, "robię swoje", jak najlepiej potrafię — wyjaśnił mec. Tiutiunik.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.