W wypadku, do którego doszło 16 września na autostradzie A1, zginęła cała rodzina: Martyna, Patryk i ich 5-letni synek Oliwier. Z ustaleń biegłego, który badał okoliczności wypadku, wynika, że kierowca BMW jechał z prędkością co najmniej 253 kilometrów na godzinę.
Prędkość, z jaką miał jechać kierowca bmw, można porównać do prędkości startującego samolotu odrzutowego. To jest potworna prędkość. Kierowca pomylił pas startowy lub tor wyścigowy z drogą publiczną - skomentował dla "Auto Świat" były policjant, ekspert ruchu drogowego Marek Konkolewski.
Świadkowie zdarzenia twierdzą, że kierowca BMW nie wyglądał na przerażonego sytuacją. Był niewzruszony, nie próbował udzielić pomocy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Majtczakowi postawiono zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Prokuratura opublikowała wizerunek mężczyzny i wystawiła za nim list gończy.
Na razie 32-latek pozostaje nieuchwytny. Według Onetu, przez kilka ostatnich dni Majtczak przebywał w Niemczech, natomiast w piątek miał opuścić Europę.
Sąsiedzi Sebastiana Majtczaka boją się mówić?
Dziennikarze ''Faktu'' pojechali do Łodzi, gdzie znajduje się dom rodzinny Sebastiana Majtczaka, firma prowadzona przez jego rodzinę, a także apartamentowiec przy ul. Tymienieckiego — ostatnie miejsce zamieszkania kierowcy BMW. Przypomnijmy: adresy zostały ujawnione w liście gończym.
Domu rodzinnego Majtczaka trudno nie zauważyć. To luksusowa rezydencja z pięknym ogrodem i charakterystycznym ogrodzeniem. Na podjeździe stało zaparkowane BMW, można więc przypuszczać, że ktoś był w domu, ale wideofonu nikt nie odebrał.
Nieopodal domu kręcili się nie tylko dziennikarze, ale i okoliczni mieszkańcy, którzy chcieli się przekonać, jak wygląda posiadłość Majtczaków. Jedna z kobiet przyznała w rozmowie z ''Faktem'', że chciała pokazać ten dom wnuczce.
Sąsiedzi niechętnie wypowiadają się na temat 32-latka poszukiwanego listem gończym.
Biznesmenem jest. Po ojcu dostał palarnię kawy i tam urzęduje. Czasem widać go było w tym aucie nawet na tej dziurawej drodze — powiedział ''Faktowi'' jeden z mieszkańców.
Natomiast jedna z kobiet mieszkających w pobliżu domu rodzinnego Majtczaka na pytania dziennikarza zareagowała dość nerwowo.
Nic nie powiem. Pan stąd sobie pojedzie, a ja tu mieszkam i będę musiała żyć wśród tych ludzi. Dlatego niech mnie pan w nic nie plącze - oznajmiła stanowczo kobieta.
O kierowcy BMW poszukiwanym listem gończym nie chcieli rozmawiać również mieszkańcy osiedla Kurczaki, na którym znajduje się firma rodziny Majtczak.