5-letnia Marysia wraz z rodzicami wybrała się na cmentarz odwiedzić brata, który w ubiegłym roku zmarł na dyskotece. 16-latek miał krwiaka mózgu. Mieszkająca na Śląsku rodzina na cmentarz w Łopiennie przyjeżdża, by odwiedzić groby babci, dziadka i 16-letniego Eryka. Na początku czerwca 5-letnia Marysia została przygnieciona na cmentarzu przez ciężki kamienny krzyż ze starego sąsiedniego nagrobka.
Czytaj także: Wolała seks z kochankiem niż lepienie pierogów z mężem. Znana polska firma zamknięta przez romans
To była sekunda. Nawet nie wiem, czy w tym momencie zapalałem znicz, czy poprawiałem kwiaty. Marysia stała obok mnie i to był moment, usłyszałem jakby kamień się kruszył i potężne uderzenie. Cała siła uderzyła w głowę, krzyż leżał na jej głowie - dodaje ojciec Marysi w reportażu Uwaga! TVN.
Dziewczynka podczas upadku uderzyła głową o kant płyty nagrobnej. Marysia była nieprzytomna, a z ucha leciała jej krew.
Córka trzy razy wymiotowała, dwukrotnie miała drgawki, było bardzo dużo krwi. Czułem się bezsilny, bo nic nie mogłem zrobić. Tyle tylko, co dostawałem informacje od dyspozytora. Mierzyłem córce puls. Najgorsze było czekanie - mówi Rafał Mucha, ojciec dziewczynki w reportażu Uwaga! TVN.
Operacja dziewczynki trwała 5 godzin
Na miejsce tragedii dyspozytorzy skierowali helikopter LPR, który transportował 5-latkę do szpitala w Poznaniu. Lekarze zdecydowali się natychmiast operować dziewczynkę.
Dziecko trafiło do nas w stanie krytycznie ciężkim. Zaintubowane przewieziono na oddział intensywnej terapii, gdzie po szybkiej konsultacji i badaniach obrazowych zdecydowano o pilnym zabiegu neurochirurgicznym. Kości pokrywy czaszki były w wielu miejscach złamane, natomiast nie doszło do uszkodzenia centralnego układu nerwowego - tłumaczy prof. Przemysław Mańkowski ze Szpitala Klinicznego w Poznaniu, (Uwaga! TVN).
Sprawę bada prokuratura. Śledczy zbierają materiał dowodowy, który pozwoli ustalić zakres odpowiedzialności ze strony administratora cmentarza oraz właścicieli grobu. Powojenny grób nie był odwiedzany przez krewnych zmarłej przez wiele lat. Do sprawy zostanie powołany biegły.
Policjanci zabezpieczyli miejsce zdarzenia, były przeprowadzone oględziny. Tego samego dnia przesłuchana została matka pięciolatki. Zostało wszczęte dochodzenie z artykułu 160, czyli narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia - mówi asp. sztab. Anna Osińska z Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie.
Czytaj także: "Dziesięcioraczki się nie urodziły". Wydali oświadczenie
Mieszkańcy informowali proboszcza o zagrożeniu
Administratorem cmentarza jest parafia. Mieszkańcy okolicy mieli wcześniej informować proboszcza o starych grobach, które zagrażają bezpieczeństwu.
Mi nikt nie zgłaszał tego, jeśli tak było, to proszę podać mi nazwisko. Albo zróbmy konfrontację, bo naprawdę czegoś takiego nie kojarzę. Nie powinno tak być, ale nikt nie przepuszczał, że to spadnie - komentuje wypadek ks. Robert Waszak, proboszcz parafii Łopienno.
Marysia wciąż przebywa w szpitalu. 5-latka nie mówi i jest prawdopodobieństwo, że będzie miała problem ze słuchem. Rodzice nie tracą nadziei, że ich córka szybko wróci do zdrowia.
Żeby ona, chociaż się odezwała, żeby z powrotem powiedziała "mama", albo chociaż zapłakała. Ona nic nie mówi, nie wydaje żadnego dźwięku, nawet nie przełyka - mówi zrozpaczona mama 5-latki.