11 grudnia w Bielsku-Białej doszło do tragedii. 57-latek zasłabł podczas zakupów. Mężczyzna zmarł w szpitalu, mimo szybkiej akcji ratowników. Jak relacjonują świadkowie zdarzenia, ratowanie życia 57-latka przebiegało w trudnych warunkach.
Działania ratowników utrudniali klienci lokalnego marketu. Ludzie przechodzili obok interweniujących medyków, a sprzedaż kwitła. Z relacji świadków wynika, że "market wypełniony był klientami po brzegi". Niewielu miało pomóc umierającemu mężczyźnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Fakt" dotarł do kobiety, która udzieliła pomocy 57-latkowi. Ta relacjonuje, że zobaczyła mężczyznę, który osunął się na ziemię. 35-latka miała rzucić zakupy i zacząć działać wraz z kasjerką sklepu. To ekspedientka wezwała służby.
Nieudana akcja ratownicza. Klienci nie reagowali na polecenia?
Zaczęłam reanimację. Po jakimś czasie zabrakło mi sił. Krzyczałam, że nie mam już siły, żeby mnie ktoś zmienił. Pomogła mi ekspedientka, ale ona też straciła siły, przejęłam z powrotem reanimację - mówi "Faktowi" kobieta.
Według 35-latki, sklep nie został zamknięty, a ludzie przechodzili obok interweniujących ratowników.
Ludzie przechodzili z wózkami obok nas. Gdy pana reanimowałam, obok przy kasie stali ludzie, szedł handel. Był tam ścisk ogromny przy tej kasie, ludzie byli zdenerwowani zamieszaniem - powiedziała kobieta, która była świadkiem zdarzeń.
"Fakt" potwierdził, że na miejsce skierowano patrol policji, który pomagał chronić akcję ratowniczą. St. sierż. Sławomir Kocur, rzecznik prasowy KMP w Bielsku-Białej przekazał, że funkcjonariusze konwojowali następnie karetkę do szpitala. Mimo to, życia mężczyzny nie udało się uratować.
35-latka, która reanimowała mężczyznę podkreśla, że pracownice sklepu zaangażowały się w akcję pomocy. Lokalna społeczność uważa jednak, że odpowiadają one za jego śmierć.
Dostają karteczki, na których wypisana jest kara z kodeksu, za nieudzielenie pomocy. Ludzie są źli, że obsługa nie zamknęła sklepu - powiedziała "Faktowi" znajoma ekspedientek.
Sieć "Lewiatan", do której należy sklep, złożyła kondolencje rodzinie zmarłego mężczyzny. Przedstawiciele firmy podkreślają, że klienci nie reagowali na prośby i polecenia pracowników sklepu i służb. W przesłanym "Faktowi" oświadczeniu nie ma jednak informacji, dlaczego sklep nie został zamknięty na czas akcji ratowniczej.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.