Do szokującego zdarzenia doszło na planie amerykańskiego programu "Mam Talent" w stanie Atlanta. 41-letni Jonathan Goodwin zaplanował ekstremalny numer. W trakcie niego miał uwolnić się z kaftana bezpieczeństwa, wisząc pomiędzy dwoma samochodami. Koniec miał być bardzo efektowny — uczestnik miał wylądować na dmuchanym materacu na ziemi.
Został zmiażdżony przez wiszące pojazdy
Sytuacja wymknęła się jednak spod kontroli. Na nagraniu, do którego dotarł portal TMZ widać, że mężczyzna został zmiażdżony przez wiszące pojazdy. Po uderzeniu wiszące na 70-metrowej wysokości samochody stanęły w płomieniach.
Później kaskader spadł na ziemię, uderzając się w głowę. Jak informuje "New York Post", mężczyzna został przewieziony do szpitala w stanie krytycznym. Wypadek był tak makabryczny, że załoga na planie myślała, że Goodwin nie żyje.
Czytaj także: Jak piłeczka do ping-ponga. Nagranie z Bielska-Białej
Najgorsze ma już za sobą
Dotychczas nie było wiadomo nic na temat stanu zdrowia mężczyzny. Uczestnik "Mam Talent" podzielił się jednak zdjęciem ze szpitala na Instagramie i opisał, co dokładnie się wydarzyło. Przy okazji podziękował bliskim i wszystkim fanom za wsparcie.
Na zdjęciu widać, że kaskader ma złamaną rękę i poparzoną twarz, ale wygląda na to, że najgorsze ma już za sobą. Wiadomo też, że w szpitalu Goodwin przeszedł przez kilka operacji. "Droga do wyzdrowienia jest długa" - przyznał mężczyzna na Instagramie.
Kilka dni temu moje życie całkowicie się zmieniło... Ale wylała się na mnie miłość ze wszystkich zakątków świata; od ludzi, o których nawet nie sądziłem, że mnie znają lub pamiętają… Po prostu zadziwia. Naprawdę niesamowite - wyznaje kaskader.
"Mam jeszcze dużo do zrobienia"
Jak dodaje, śmierci mówi "nananana boo boo". "Mam jeszcze dużo do zrobienia na tym świecie. Może uda nam się razem zrobić coś dobrego?" - kończy swój post Goodwin.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.