Do zdarzenia doszło w czwartek (30 listopada) nad ranem w Pabianickim Centrum Medycznym. Izba Przyjęć potrzebowała pilnej konsultacji, ale 40-letni urolog nie odbierał telefonu. Powód okazał się szokujący.
Ze wstępnych ustaleń wynika, że nad ranem istniała potrzeba podjęcia działań medycznych, mężczyzna był w tym czasie w pokoju lekarskim, próbowano się z nim skontaktować, te próby były bezskuteczne. Po wejściu do pokoju okazało się, że lekarz nie żyje - przekazał prokurator Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi, cytowany przez tvn24.pl.
Kopania dodał, że podjęto próbę reanimacji, ale ta nie przyniosła rezultatu. Stwierdzono zgon 40-latka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
''Był wielkim pasjonatem swojego zawodu''
Po śmierci młodego lekarza Pabianickie Centrum Medyczne wydało oświadczenie, którego treść przytaczają lokalne media. Z treści dowiadujemy się, że lekarz ze szpitalem w Pabianicach związał się w lutym 2010 roku. Najpierw odbył staż i rezydenturę, a następnie podjął pracę na oddziale urologicznym.
Był wielkim pasjonatem swojego zawodu i oddanym pacjentom lekarzem, interesowało go wszystko, co wiązało się z urologią. W tym miesiącu skończył 40 lat - poinformowali współpracownicy lekarza.
Okoliczności śmierci 40-letniego urologa wyjaśniają policjanci pod nadzorem prokuratury. Dokładną przyczynę zgonu mężczyzny poznamy po sekcji zwłok. Ta najprawdopodobniej zostanie przeprowadzona już jutro (1 grudnia).