Tragedia, do której doszło w Poniedziałek Wielkanocny (1 kwietnia) w Rabce-Zdroju, wstrząsnęła nie tylko lokalną społecznością, ale i całą Polską. Halny po raz kolejny zebrał śmiertelne żniwo. Przy ul. Parkowej zginęły trzy osoby przygniecione przez drzewo powalone pod naporem wiatru. Wśród ofiar była 43-letnia Anna i 7-letni Tymuś. To żona i syn Kazimierza Wojtasa, sołtysa Mordarki.
W poniedziałkowy, wielkanocny poranek nic nie zapowiadało mającej wydarzyć się za kilka godzin tragedii. W ten świąteczny dzień postanowiliśmy pojechać całą rodziną odwiedzić chorego członka rodziny. Niestety mój syn Tymuś i moja ukochana żona Ania zginęli tragicznie – informuje Kazimierz Wojtas.
– Moja żona Ania wspaniała, cudowna i kochana kobieta, była zawsze pełna radości i chęci do pomocy innym. Mój ukochany syn Tymuś zawsze był radosnym, uśmiechniętym dzieckiem lubianym przez wszystkich. Teraz już ich nie ma – pisze zrozpaczony mężczyzna.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rodzina potrzebuje finansowego wsparcia
Teraz sołtys wsi Mordarka musi uporać się ze stratą i stawić czoła przygnębiającej rzeczywistości. Mężczyzna ma dla kogo żyć. Został sam z dwiema córkami. Musi utrzymać rodzinę i spłacić kredyt zaciągnięty na zakup domu. Dlatego potrzebna jest pomoc. W serwisie Zrzutka.pl założona została zbiórka na ten cel.
Mój obecny stan zdrowia, obowiązki związane z dziećmi i potrzeba zapewnienia im opieki, nie pozwala mi wykonywanie mojej pracy. Kilka lat temu zdecydowaliśmy się na kredyt, aby zakupić dla nas dom. Mimo iż przez ostatnie lata znacznie wzrosły koszty kredytu, wspólnie z żoną radziliśmy sobie i jakoś to było. Teraz zostałem sam, muszę zaopiekować się córeczkami i jednocześnie poradzić sobie z problemami dnia codziennego – czytamy w opisie zbiórki.
Mężczyzna prowadził firmę budowlaną, a ci, którzy korzystali z jego usług, nazywali go "złotą rączką". Teraz podkreśla, że znalazł się w sytuacji podbramkowej, w innym przypadku nie śmiałby prosić o pomoc.
Celem zbiórki jest zebranie 100 tys. zł, w momencie, gdy powstaje ten tekst, udało się zebrać niespełna 44 tys. zł.
Wraz z Anną i jej synkiem zginęła również przechodząca obok 69-letnia kobieta.