Do dramatycznej sytuacji doszło 30 grudnia w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. 84-letni pan Wiesław, po trzech przebytych udarach, trafił na SOR, gdzie przez 12 godzin nie otrzymał podstawowej opieki. Rodzina mężczyzny, zaniepokojona jego stanem, złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Żona pacjenta, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", opisała, że jej mąż leżał rozebrany, z podrapanymi nogami i spierzchniętymi ustami. Podczas próby nawodnienia doszło do zakrztuszenia, co wymagało interwencji.
Córka zawołała sanitariusza, który pomógł jej podnieść męża, a ja poszłam na skargę do dyrektora szpitala. Ten obiecał interwencję u kierowniczki SOR, ale to niewiele pomogło. Przez dłuższy czas nie chciano nam nawet udostępnić dokumentacji z leczenia. Kiedy w końcu dostałyśmy dokumenty, okazało się, że badania wykonano mężowi dopiero po naszym przyjeździe do szpitala, czyli po 12 godzinach od przyjęcia na oddział -mówi żona mężczyzny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tragiczne warunki w Krakowie. Jest reakcja szpitala
Szpital w Krakowie przyznał, że natłok pacjentów mógł wpłynąć na sytuację, ale podkreślił, że wiek pacjenta nie wpływa na jakość opieki.
Pan Wiesław obecnie przebywa na oddziale geriatrii w stanie krytycznym. Rodzina obwinia szpital za pogorszenie jego zdrowia.
Mąż jest w stanie krytycznym. Kazali nam się przygotować na najgorsze. Czekamy na wiadomość o jego śmierci. Do tego stanu doprowadzili go na SOR-ze. To było piekło - czytamy.
W karcie pacjenta odnotowano, że natłok pacjentów był czynnikiem wpływającym na zdarzenie. "Gazeta Wyborcza" informuje, że sprawa została zgłoszona do prokuratury.