O śmierci uczonego poinformowała telewizja "CBS News". Prof. David Shrider wybrał się wraz z rodziną i przyjaciółmi na wakacje na Alaskę. Grupa postanowiła zdobyć szczyt Donoho położony w Parku Narodowym Wrangla-Świętego Eliasza i Rezerwacie Ellis. Niestety wycieczka zakończyła się dla jednego z nich tragicznie.
Prof. David Shrider zginął podczas wchodzenia na szczyt góry. Według relacji świadków 52-latek miał zatrzymać się, aby zrobić sobie przerwę od wędrówki. Następnie niespodziewanie stoczył się ponad 45 metrów w dół zbocza. Zatroskani bliscy niezwłocznie ruszyli mu na ratunek, jedna niestety było już za późno.
Syn uczonego pomimo trudności dotarł do niego, jednak 52-latek już nie żył. Pomimo to wezwano na miejsce ratowników medycznych. Ciało profesora zostało odzyskane dopiero następnego popołudnia przez zespół poszukiwawczo-ratowniczy parku przy pomocy helikoptera.
Czytaj także: Dżesika poprosiła Sebastiana o przysługę. Wyrok: 25 lat
Środowisko akademickie w USA ubolewa nad śmiercią 52-latka. David Shrider był długoletnim profesorem w The Farmer School of Business na Uniwersytecie Miami w Ohio. Od 2004 roku wykładał tam na Wydziale Finansów, a w 2017 roku mianowano go Dyrektorem Globalnych Programów Biznesowych. Uczelnia pożegnała zmarłego w poświęconym mu poście na Facebooku.
Jego pozytywny wpływ i więź z uczniami były niezmierzone i zaowocowały tym, że w 2020 r. został uznany za wybitnego profesora przez Zrzeszony Samorząd Studencki Uniwersytetu Miami - napisano w komunikacie na Facebooku.