Donald Trump wciąż nie może pogodzić się z faktem, że przegrał wybory prezydenckie w USA. Aby wyjaśnić swoją porażkę, wraz z sojusznikami wysuwa oskarżenia o oszustwa wyborcze, choć nie podaje na to żadnych konkretnych dowodów. "Nie wiem, co się wydarzy. Wiem jedno: Joe Biden nie otrzymał 80 milionów głosów" - mówił Trump na czwartkowej konferencji prasowej. Twierdził także, że sam otrzymał zdecydowanie więcej niż 74 mln głosów, ale części kart wyborczych nie policzono.
Trump zapowiedział swoim współpracownikom, że planuje wystartować w wyborach prezydenckich w 2024 r., jeśli jego prawnicy nie będą w stanie unieważnić wyników tegorocznych wyborów. Trzy osoby z jego bliskiego otoczenia powiedziały "The Daily Beast", że prezydent rozmawiał o szczegółach rozpoczęcia kampanii ze swoimi doradcami i powiernikami.
Jeśli to zrobisz - i myślę, że przemawiam w imieniu wszystkich obecnych na sali - jesteśmy z tobą w 100 procentach - miał powiedzieć Trumpowi Robert O'Brien, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego.
Czytaj także: To zdjęcie to hit. Wszyscy śmieją się z Trumpa
Wszystko ogłosi w dniu inauguracji Bidena?
Trump zaproponował, by rozpocząć swoją kampanię w tygodniu, w którym odbędzie się inauguracja Joe Bidena. Przedstawił swoje pomysły na zorganizowanie wydarzenia, które ma odbyć się właśnie 20 stycznia, czyli w dniu inauguracji nowego prezydenta.
Źródła "The Daily Beast" poinformowały także, że Trump prywatnie przechwala się, że nawet jeśli Biden obejmie urząd, to on będzie w centrum uwagi mediów, ponieważ Biden jest "nudny".
Sondaż przeprowadzony przez Seven Letter Insight wykazał, że 66 proc. wyborców Partii Republikańskiej poparłoby Trumpa jako kandydata na prezydenta w 2024 r. Inny sondaż przeprowadzony przez Morning Consult-Politico wykazał natomiast, że w prawyborach otrzymałby 54 proc. głosów.
Zobacz także: Polska uznała wynik wyborów w USA? "Prowadzimy aktywny dialog z demokratami"
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.